poniedziałek, 12 czerwca 2017

Okiem Polki - postrzeganie Hiszpanii z perspektywy czasu





Swoją pierwszą wizytę w Hiszpanii zaliczyłam, gdy miałam 16 lat. Od tej pory spędzałam tutaj wiele urlopów i wakacji. Z dniem przeprowadzki do Barcelony Hiszpania nie była mi więc obcym krajem. Każdy chyba zgodzi się jednak, że wakacje nijak mają się do codziennego życia i mimo, iż byłam w stanie poznać niektóre zwyczaje, czy dowiedzieć się nieco o tym kraju przebywając w nim raz na jakiś czas, faktyczne życie zaskoczyło mnie jednak w kilku aspektach i przyłapałam się na tym, iż kilka razy kierowałam się stereotypami. Jesteście ciekawi, jak zmieniło się moje postrzeganie Hiszpanii, a zwłaszcza Barcelony odkąd pojawiłam się tu po raz pierwszy? Zapraszam do lektury.

NIEPODLEGŁOŚĆ KATALONII

Chyba największym zaskoczeniem była dla mnie tak silna potrzeba Katalończyków odłączenia się od reszty Hiszpanii. Oczywiście zdawałam sobie wcześniej sprawę z tego, iż walczą oni o niepodległość, lubują się w swoim języku i kulturze, ale nie spodziewałam się, że na tak dużą skalę. Myślałam, że kataloński jest raczej dodatkiem, a nie tak mocno podkreślanym pierwszym językiem. Przekonanie to narodziło się być może przez fakt spędzania wielu wakacji w Kraju Basków, który również posiada swój własny język – baskijski, a jednak bardzo rzadko miałam okazję usłyszeć go na ulicach (a może nie przywiązywałam uwagi?) i tam, gdzie się poruszałam używało się głównie hiszpańskiego. Zaskoczył mnie więc fakt, że wszystkie dokumenty, napisy, ogłoszenia… pisane są po katalońsku i że na studiach tylko w przypadku niektórych przedmiotów miałam możliwość wyboru języka miedzy hiszpańskim, a katalońskim.  Teraz już wiem, że nie opowiada się bajek mówiąc o tym, że Katalonia to praktycznie nie jest Hiszpania, ponieważ sami jej mieszkańcy często to podkreślają i lubią tę swoją odrębność. 

WIECZNIE UŚMIECHNIĘCI HISZPANIE

To jeden z najczęściej słyszanych stereotypów. Ja również kiedyś tak myślałam, bo Hiszpanów znałam głównie z wakacyjnych wojaży. Oczywiście jest w tym sporo prawdy, Hiszpanie bez wątpienia należą do radosnego narodu i na pewno uśmiechają się częściej niż Polacy, aczkolwiek założenie, że uśmiech nie schodzi z ich twarzy oraz że zawsze i wszędzie są mili jest błędne. Kiedy spotykały mnie nieprzyjemne sytuacje w Polsce, myślałam sobie naiwnie „W Hiszpanii taka scena nie miałaby miejsca”. Szybko przekonałam się, że w Barcelonie również trafiają się niemili kierowcy autobusów, zrzędliwie ekspedientki i niekompetentni urzędnicy. Nadal uważam, że Hiszpanie to bardzo wesołe osoby, które do życia podchodzą z pozytywnym nastawieniem, jednak nie daję się zwieść pozorom i wiem, że tutaj również moja cierpliwość bywa wystawiana na próbę. 

OPIEKA ZDROWOTNA

O opiece zdrowotnej nie wiedziałam zbyt wiele. Kto bowiem bawi się w zgłębianie tego tematu ot tak, z przyjemności? Dopiero, gdy wiedziałam, że mój kolejny pobyt w Barcelonie z założenia miał być tym ostatecznym – stałym, zaczęłam szperać w informacjach. Rozrywkowość Hiszpanów nie przekłada się na szczęście na ich podejście do opieki zdrowotnej. Kompetencja i postawa lekarzy były miłym zaskoczeniem. Bardzo przyjemnie wspominam pobyt w szpitalu podczas porodu. Przyjemnie oczywiście pod względem przyjęcia mnie przez położne i doktorów, bóle i krzyki przyjemne już nie były. Niedawno partnerowi dokuczała pewna dolegliwość, udał się więc do przychodni, w której na miejscu w ciągu jednej godziny zrobiono mu mnóstwo badań, aby upewnić się, że wszystko było w porządku. Czego spodziewałabym się najmniej to fakt, iż kobiety w ciąży oraz dzieci mają w razie potrzeby zapewnione darmowe leczenie bez względu na pochodzenie i brak dokumentów. Uważam to za ogromną zaletę tego kraju. 


FIESTA, FIESTA I JESZCZE RAZ FIESTA

Hiszpania chyba każdemu kojarzy się z wieczną imprezą. Tak było też i w moim przypadku. Wyjeżdżając na wakacje do Hiszpanii nie mogłam nie korzystać z okazji do świetnej zabawy, bo kto jak kto, ale Hiszpanie bawić się umieją. Pobyt na Erasmusie również więcej miał w sobie zabawy, niż samej nauki i siedzenia przy książkach. Erasmusa jednak nie można porównać do normalnego życia za granicą i dopiero, gdy zamieszkałam w Barcelonie na stałe, zrozumiałam, że Hiszpania to nie tylko same imprezy. Co więcej wiele znajomych mojego partnera w wieku około trzydziestoletnim twierdzi, że dyskoteki i całonocne zabawy zwyczajnie się im już znudziły i wolą wyjść do baru na dwa piwa, niż wracać do domu pierwszym porannym metrem. Nie wszyscy więc żyją jedynie od weekendu do weekendu myśląc przez cały tydzień o nadchodzącej fieście, a Hiszpanie są również odpowiedzialni, poważni i spokojni.

KOMPETENCJE

Niestety, jeśli chodzi o kompetencje hiszpańskich urzędników, mocno się rozczarowałam. Podczas moich wakacyjnych pobytów nigdy nie musiałam mierzyć się z hiszpańską biurokracją, dlatego dopiero podczas wymiany studenckiej oraz późniejszej przeprowadzki zdałam sobie sprawę z braku zorganizowania i chaosu, jaki często panuje w barcelońskich biurach i urzędach. Kiedy przyszło mi czekać dwie godziny w kilkumetrowej kolejce z trzymiesięcznym dzieckiem, aby odebrać jeden dokument, czy krążyć po całej Barcelonie odsyłana z jednego urzędu do drugiego, zaczęłam zastanawiać się, jak mogłam narzekać na biurokrację w Polsce. 

Moje ogólne postrzeganie Hiszpanii nie zmieniło się w diametralnym stopniu. Nadal uważam ten kraj za pełen pozytywnej energii, piękny i otwarty dla każdego. Zdałam sobie jedynie sprawę, że wakacje nie są w stanie ukazać Ci prawdziwego życia w danym państwie, a jedynie jego niewielką cząstkę. Hiszpanie kojarzą się nam z lekkoduchami, którzy żyją między iluzją a rzeczywistością czekając aż nadejdzie upragniona sobota i znów poleje się sangría tańcząc w dyskotece do białego rana. Ja odkryłam przede wszystkim ich drugą stronę. Uprzejmość, pomocną dłoń, pozytywne nastawienie, brak uprzedzeń. Z drugiej strony zdarzyło mi się trafić na wyjątkowo arogancką osobę, która łamała wszelkie stereotypy podręcznikowego Hiszpana i wiedziałam wtedy, że słońce, plaże i pyszne wino nie każdemu wystarczą do radosnego życia. 



Czy zderzenie z hiszpańską rzeczywistością, która nie zawsze przypomina kolorowe wakacje zmieniło moje nastawienie do tego kraju? Czy sprawiło, że zastanowiłam się nad sensem przeprowadzi do Barcelony? Moja odpowiedź brzmi: nie. I jest to jak najbardziej szczere „nie”. Czy istnieje bowiem kraj, w którym każdy aspekt życia byłby idealny? Czy możliwym jest życie, w którymś z miejsc na naszym globie bez potrzeby narzekania choćby na jeden dostrzegany problem? Ja jeszcze nie natrafiłam na taki kraj, ale gdybyście Wy mieli na niego namiary, dajcie koniecznie znać. :)

Tekst ten i zawarte w nim przemyślenia powstał dzięki projektowi „Jak zmieniło się moje postrzeganie kraju, w którym mieszkam” organizowanego przez Klub Polek na Obczyźnie, do którego należę. Zachęcam do zajrzenia na stronę klubu, na której przeczytacie spostrzeżenia na temat innych krajów. Na pewno będzie ciekawie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz