O
wychowaniu w Hiszpanii pisałam w jednym z poprzednich wpisów, który przeczytasz tutaj. Dzisiaj również chciałabym poruszyć ten temat, lecz tym razem z trochę
innej perspektywy. W Barcelonie przeważa bezstresowy model wychowania, dzieci
mają dużo swobody i pozwala się im na więcej. Czy wpływ na to ma późny wiek
kobiet, w którym decydują się one na powiększenie rodziny? Być może dojrzalsze matki
poprzez odkrywanie uroków macierzyństwa nieco później, bardziej się w nim
zatracają i podświadomie chcą wynagrodzić
dziecku późną decyzję pozwalając mu na wiele kaprysów. Kwestia ta na pewno
wymagałaby rzetelnych badań, lecz to nie o tym chciałam dzisiaj pisać.
W
zeszłym tygodniu spotkałam się z dość kontrowersyjną opinią na temat właśnie
wychowania dzieci w Hiszpanii. Opinia ta wyszła z ust Polki mieszkającej w tym
pięknym kraju, a brzmiała następująco:
„W HISZPANII DZIECI WYCHOWUJE PRZEDSZKOLE I SZKOŁA, A NIE RODZICE.”
Zdanie
to skłoniło mnie do refleksji i późniejszej decyzji odnośnie napisania
dzisiejszego postu.
W
Hiszpanii dość powszechnym jest zapisywanie niemowlaków do żłobka. Z jednej
strony uzależnione jest to krótkim okresem urlopu macierzyńskiego, który wynosi
obecnie jedynie 16 tygodni, lecz z drugiej spotyka się też wiele matek, które
dobrowolnie decydują się oddać dziecko do żłobka już od najmłodszych miesięcy
życia. Oczywiście znajdziemy też rodziny, które na czas pracy powierzają opiekę
nad dzieckiem niani, jednak ze względu na niezbyt dobrą sytuację ekonomiczną
kraju, coraz mniej osób może pozwolić sobie na tego typu wygodę. Niania bowiem kosztuje do trzech razy więcej, niż wcześniej
wspomniany żłobek. Instytucje te swoją ofertą zachęcają do skorzystania z ich
usług maluchy już od trzeciego/czwartego miesiąca życia! Nie wyobrażam sobie
codziennego zostawiania w żłobku czteromiesięcznego synka, mnie chyba dosłownie
pękłoby serce. I tak, jak wiele matek ze względu na sytuację materialną jest
zmuszonych do podjęcia owej decyzji, tak jest też wiele, które decyduje się na
to dobrowolnie.
Zaledwie
parę dni temu rozmawiałam na ten temat z pewną znajomą (Hiszpanką), która ma 5-miesięczną
córeczkę. Dziecko zapisała ona do żłobka już miesiąc temu na kurs, który rozpoczyna
się na początku września, czyli gdy maluch skończy dziewiąty miesiąc.
Argumentem, który przekonywał ją najbardziej był fakt, iż córka musi odciąć się nieco od mamy i zacząć
integrować się z innymi dziećmi. Jak sama zapewniała, obecne finanse
pozwoliłyby jej zostać w domu z dzieckiem nawet i przez kolejny rok, do czego
podobno zachęcał ją nawet mąż, jednak jej decyzja była inna. Wspomniała też, że
zapisałaby dziewczynkę wcześniej, ale niestety kurs rozpoczyna się dopiero we
wrześniu. Do rozmowy włączyło się parę obecnych wtedy osób krzycząc głośno: Tak, tak, mój syn poszedł do żłobka, jak
miał pół roku i żyje. A moja córka jak miała 8 miesięcy, bo to przecież normalne.
Im wcześniej, tym lepiej. Trzeba przecież iść do pracy.
Dla
odmiany przytoczę teraz słowa polskiej znajomej, z którą prowadziłam podobną
rozmowę. Na pomysł zapisania rocznego dziecka do żłobka zareagowała w ten sposób:
„Nie żal im tych dzieci? Może chociaż niania? Żłobek, przecież to… Nie, no ja bym nie mogła.”
Nie
wszyscy niestety są w stanie pozwolić sobie na opiekunkę, a moja wypowiedź nie
ma na celu niczyjej oceny, a porównanie dwóch tak skrajnych opinii. Oczywiście na
pewno znajdzie się Polka, która podzielać będzie zdanie Hiszpanki i odwrotnie.
Chciałabym
jednak odnieść się do wspomnianych na początku wpisu słów: szkoła wychowuje.
Dzieci
w Hiszpanii rozpoczynają naukę w wieku 3 lat, taka nasza zerówka. Nie jest ona
obowiązkowa, jednak silny nacisk społeczny ma duży wpływ na decyzję rodziców. Edukacja
obowiązkowa rozpoczyna się z 6. rokiem życia, a kończy w wieku 16 lat. Jak
widać, dzieci od najmłodszych lat spędzają mnóstwo czasu w murach szkoły,
bawiąc się z rówieśnikami, ale również ucząc manier, kultury i zasad dobrego
wychowania. Ja etap ten mam jeszcze przed sobą, synek bowiem skończył dopiero
10 miesięcy, dlatego nie mogę wypowiadać się z własnego doświadczenia, którego
zwyczajnie nie posiadam, a jedynie opierać się na opiniach innych lub na
znalezionych informacjach.
Według
autora podanych słów, rodzice w Hiszpanii zbyt często zganiają obowiązek wychowania dziecka na instytucje takie, jak
właśnie żłobek, przedszkole, czy szkoła. Uważają, że jednym z obowiązków
nauczycieli jest przekazanie dziecku ważnych życiowych wartości i to właśnie ze
szkoły, a nie z domu powinien on wynieść dobre maniery. Bardzo szybko więc
decydują się na uczęszczanie dziecka do owych placówek zwalniając się tym
poniekąd z obowiązku całodniowej opieki nad wychowankiem. Dzieci spędzają więc
poza domem kilka dobrych godzin, a często w wolne dni uczestniczą w życiu
towarzyskim rodziców. I tak na placu pod domem o godzinie 23 można spotkać
nawet najmłodsze maluchy biegające radośnie wokoło stolików i bawiące się z
innymi dziećmi. Innego dnia zostawiane są pod opieką dziadków i nikt nie robi z
tego faktu wielkiego halo nawet, gdyby do podobnej sytuacji miało dochodzić
co sobotę. Słowa umieszczone na początku artykułu mają nam sugerować, że
hiszpańscy rodzice dużo mniej przejmują się prawidłowym wychowaniem dziecka
uważając, że wychowa ich po prostu
życie. Faktycznie z własnego doświadczenia wiem, że jestem tą matką, która
spośród mi poznanych Hiszpanek najbardziej przejmuje się każdą drobnostką, przerabia
trzy razy każdy fakt, czy bawi się w analizy psychologiczne dziecka. Nie będę
jednak generalizować, ponieważ liczba znanych mi rodziców jest niewielka.
Uważam, że dziecko powinno spędzać czas w kreatywny sposób i warto, aby od najmłodszych lat uczyło się integracji z rówieśnikami. Dziecko, które wysyłane jest do tutejszej zerówki czerpie z tego wiele korzyści, a i rodzice mogą skupić się na innych sprawach. W końcu posiadanie dziecka nie wiąże się ze skupieniem życia tylko wokół niego i zapomnieniem o własnych potrzebach, prawda? Szkoła wychowuje, zgodzę się. Jednak najzdrowiej byłoby, gdyby wychowywała zarówno szkoła, jak i rodzice. Nie tak, jak sugeruje to autor tytułowych słów zarzucając, że rodzice prowadzając dziecko do żłobka/przedszkola/szkoły pozbywają się jakoby obowiązku i zdają się na owe instytucje, które sprawują nad ich dziećmi większą opiekę, niż oni sami.
Uważam, że dziecko powinno spędzać czas w kreatywny sposób i warto, aby od najmłodszych lat uczyło się integracji z rówieśnikami. Dziecko, które wysyłane jest do tutejszej zerówki czerpie z tego wiele korzyści, a i rodzice mogą skupić się na innych sprawach. W końcu posiadanie dziecka nie wiąże się ze skupieniem życia tylko wokół niego i zapomnieniem o własnych potrzebach, prawda? Szkoła wychowuje, zgodzę się. Jednak najzdrowiej byłoby, gdyby wychowywała zarówno szkoła, jak i rodzice. Nie tak, jak sugeruje to autor tytułowych słów zarzucając, że rodzice prowadzając dziecko do żłobka/przedszkola/szkoły pozbywają się jakoby obowiązku i zdają się na owe instytucje, które sprawują nad ich dziećmi większą opiekę, niż oni sami.
Na
koniec chciałabym zapytać Was, mamy, które mieszkają, bądź miały okazję
mieszkać w Hiszpanii i poznać metody wychowawcze mieszkańców tego kraju. Zwłaszcza
ci rodzice, których dzieci są nieco starsze i uczęszczają już do przedszkoli/szkół.
Czy również uważacie, że w Hiszpanii to szkoła wychowuje dziecko? Jestem bardzo
ciekawa Waszej opinii, gdyż ja ten etap mam jeszcze przed sobą. A Wy,
mieszkające w Polsce mamy, jaką macie opinię na temat wczesnego wysyłania
dziecka do żłobka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz