czwartek, 12 kwietnia 2018

Alfabet Hiszpanii




Każdy kraj posiada swoje charakterystyczne cechy, przyzwyczajenia, tradycje. Jego mieszkańcom można przypisać często zbiór kilku podobnych zachowań i zbliżony styl życia. Słysząc o Hiszpanii każdemu z nas do głowy przychodzą różne obrazy i wizje, choć założę się, że pewne z nich na pewno się pokrywają. W dzisiejszym poście chciałabym w kreatywny sposób przedstawić Wam moje skojarzenia z tym krajem, opisać jego specyficzne cechy i wymienić słowa, które przychodzą na myśl, gdy słyszy się słowo Hiszpania. A wszystko w spójnym zestawieniu. Rzućcie okiem na Alfabet Hiszpanii.

A – Andaluzja

A jak Andaluzja. Mogłabym wymienić kolejne szesnaście wspólnot autonomicznych Hiszpanii i takim sposobem wypełnić sporą część mojego hiszpańskiego alfabetu, lecz nie taki jest zamysł wpisu. Andaluzja to jedyny region, który znajdzie się na owej liście. Powodem mojego wyboru jest to, jak ogromne wrażenie zrobiło na mnie południe kraju. Moja przygoda z Hiszpanią zaczęła się wprawdzie w Pampelunie, lecz pierwsze, prawdziwe hiszpańskie wakacje przeżyłam właśnie w Andaluzji, a zwiedziłam jej spory kawałek. Zakochałam się w jej wyjątkowej architekturze, stylu, kolorach i prażącym słońcu. Dlatego zaraz po Barcelonie jest moim ukochanym miejscem w Hiszpanii.


B – byk

Byk to nieoderwalny znak rozpoznawczy Hiszpanii. Wielki, czarny, rozzłoszczony byk. Walki byków, nazywane przez wielu sportem lub, o zgrozo, rozrywką, wciąż niestety odbywają się na niektórych terenach Hiszpanii. Na szczęście coraz więcej ludzi uświadamia sobie, iż corridę można opisać wieloma określeniami, lecz zabawa absolutnie nie jest jednym z nich.

C – czas

Czas w Hiszpanii to pojęcie względne. Możesz być pewien, że dwadzieścia minut dla wielu oznaczać będzie zupełnie inny okres. Dwadzieścia minut bowiem może być faktycznie dwudziestoma minutami, ale także trzydziestoma, czterdziestoma, a dla niektórych nawet godziną. A termin teraz jest wszystkim, lecz na pewno nie określeniem danego momentu. Teraz może wydarzyć się nawet dopiero następnego dnia.

D – Dali

Salvador Dali, kataloński malarz uznany za wielkiego artystę, jednego z najbardziej znanych surrealistów. Miłośnik Hiszpanii powinien znać to nazwisko doskonale. Prawdziwy pasjonat może nawet odwiedzić pod Barceloną restaurację, do której Dali zwykł zaglądać, a w której odnajdzie jego dzieła. Wiecie, że poznałam osobiście wnuka brata Daliego? Cóż za przypadek. J

E – emocje

Hiszpanie posiadają wiele umiejętności, a jedną z nich jest efektywne wyrażanie emocji. Rozmowa z mieszkańcem tego kraju to chwila pełna gestykulacji, krzyków, uniesień, epitetów, mimiki i kontaktu cielesnego.


F – flamenco

Flamenco kojarzone jest oczywiście z Hiszpanią, głównie z regionem Andaluzji, gdzie to właśnie zapoczątkowali je andaluzyjscy Cyganie. Flamenco to jednak nie tylko sam taniec. To cały cudowny spektakl, któremu towarzyszy specyficzna muzyka, instrumenty, śpiew, stroje i zachowanie.

G – Gaudi

Antonio Gaudi, kataloński mistrz architektury. Barcelona kojarzona jest głównie z jego budowlami, przede wszystkim z potężną i zjawiskową Sagradą Familią. To jego dzieła odwiedzają rocznie miliony turystów zachwycając się niesamowitym stylem architekta.

H – hymn

Hymn Hiszpanii jest jednym z nielicznych, które nie posiadają zatwierdzonych słów, a jedynie melodię. Paru śmiałków próbowało podołać wyzwaniu, jednak ostatecznie żaden z pomysłów nigdy nie został zaakceptowany. Rozżaleni piłkarze reprezentacji hiszpańskiej nie mają możliwości wyrażania swych emocji związanych z grą w głośnych śpiewach, a jedynie poprzez przybranie poważnych twarzy.

I – inaczej

Po prostu. W Hiszpanii żyje się inaczej. Według opinii jednych lepiej, według innych gorzej, dlatego najlepszym określeniem będzie inaczej. Ciężko porównywać dwa kraje, które różnią się pod tak wieloma względami, a obsesyjne doszukiwanie się podobieństw i różnic między nimi nie doprowadzi do niczego pozytywnego.

J – jamón

Przysmak niejednego Hiszpana. Nie ryzykowałabym krytykowania owej szynki, ponieważ może doprowadzić to do niezadowolenia tubylców. Ja nie lubię, a mój Alberto ubóstwa. Dlatego wielka noga wieprza, którą dostajemy co roku na Święta Bożego Narodzenia stoi w kuchni przez następnych parę miesięcy kosztowana po kęsie przez mojego Hiszpana.

K – król

Rodzina królewska Hiszpanii to temat kontrowersyjny. Mieszkańcy kraju dzielą się na trzy grupy. Ci, którzy uwielbiają i wystawiają na piedestał króla i całą jego familię. Następnie Hiszpanie, którym temat ten jest raczej obojętny. A na sam koniec grupa, która na sam dźwięk nazwiska monarchy dostaje białej gorączki uważając go za osobistość zupełnie w kraju zbędną, za to niezmiernie kosztowną.

L – luz

Luźne i pozytywne podejście do życia to cechy, które bez wątpienia można przypisać mieszkańcom Hiszpanii. Nie lubią stresować się z byle powodu, przejmować sprawami, na które nie mają wpływu i dokładać sobie zbędnych zmartwień. Na wszystko zawsze znajdą czas, a do życia podchodzą z dozą dystansu i przede wszystkim z radością. Ta umiejętność znacznie poprawia codzienne samopoczucie, dlatego warto brać z Hiszpanów przykład.


Ł – łatwej

A dlaczego akurat łatwiej? Życie w Hiszpanii z jakiegoś powodu wydaje się po prostu łatwiejsze, przyjemniejsze. Wpływ na to ma zapewne całe mnóstwo różnych aspektów takich, jak pogoda – święcące przez większość część roku słońce, pozytywne podejście do życia mieszkańców kraju, sposób w jaki organizują swoją codzienność, ich uprzejmość i uśmiech, który spotkać można na każdym rogu.

M – marzenie

Nie mogłabym przyporządkować innego słowa literce m, jak marzenie z jednego prostego względu. Hiszpania od nastoletnich lat była moim największym pragnieniem. Głód hiszpańskości karmiłam krok po kroku odwiedzając nowe miejsca w tym kraju, by ostatecznie nasycić się do pełna wybierając Barcelonę na swój przyszły dom.

N – niepunktualność

To jedna z tych cech, której u Hiszpanów nie znoszę. Nie mam w zwyczaju pojawiać się na spotkaniu z piętnastominutowym wyprzedzeniem, jednakże zawsze staram się dotrzeć na czas, co niestety nie jest domeną tubylców. Dlatego umawiając się z Hiszpanem nie liczę na jego punktualność, nie spieszę się i sama wychodzę z domu z kilkuminutowym opóźnieniem.

O – oliwki

Oliwki to obowiązkowa przystawka na stole w każdym hiszpańskim barze. Nic nie smakuje bowiem lepiej, niż piwo z pysznymi, świeżymi oliwkami. Nie mnie, bo nie przepadam ani za piwem, ani za oliwkami, jednakże ich roczne spożycie w tym kraju przekracza wszelkie wyobrażenia.

P – paella

Paella, hiszpańska potrawa wywodząca się z Walencji oparta głównie na ryżu. Najczęściej akompaniują jej owoce morza, choć w różnych regionach można spotkać najrozmaitsze odmiany tej potrawy. To właśnie jedno z tych dań, które obowiązkowo należy spróbować podczas urlopu pod palmami.

R – relaks

Relaks to świetnie definiujące Hiszpanię słowo. Hiszpan może mieć napięty do granic możliwości grafik, jednak zawsze znajdzie czas na chwilę relaksu. Życie bowiem nie polega na ciągłym gonieniu, prześciganiu się, stresowaniu i planowaniu. Hiszpan lubi odpoczywać, ponieważ po ciężkim dniu pracy uważa, że zwyczajnie na to zasłużył.

S – sjesta

Dobrze wszystkim znana sjesta, czyli parę godzin w ciągu dnia, kiedy to przeciętny Hiszpan powinien odpoczywać, a najlepiej po prostu zapaść w sen. Sjesta wbrew pozorom wyszła już z mody i tylko niewielki odsetek tubylców ucina sobie popołudniową drzemkę. System ten jednak wciąż funkcjonuje w wielu zakładach pracy, dlatego większość sklepów i usług zamykana jest na trzy godziny zaczynając od godziny 14.

T – tapas

Tapas to nic innego jak niewielkie przekąski podawane w hiszpańskich barach i restauracjach. Przyjmują rozmaite formy, tapą może być bowiem prosta przekąska, jak i bardziej skomplikowane danie. Tapas, mimo mylącego tłumaczenia można najeść się jak prawdziwym, sytym obiadem.

U – upał

Dopiero, gdy odwiedziłam Hiszpanię, zdałam sobie sprawę ze znaczenia słowa, jakim jest upał. Kiedyś wakacje nad polskim jeziorem wydawały się momentami nie do wytrzymania, choć wychodząc z wody należało okryć się ręcznikiem, aby nie zmarznąć. Tutaj będąc na plaży muszę wskakiwać do morza co dwadzieścia minut, jeśli nie chcę totalnie się usmażyć. Barcelona jednak nie przebija południa Hiszpanii, gdzie podczas jednego z urlopów termometr wskazywał 42 stopnie o godzinie 20!  


W – wino

Wino, czyli trunek, który spożywa się w Hiszpanii w większych ilościach niż wodę, choć nie oznacza to absolutnie, że po ulicach chodzi więcej ludzi pijanych, niż trzeźwych. Nic dziwnego, w miarę dobre wino można bowiem kupić nawet za mniej niż 10, czy 12 euro. Przy okazji według Internetu kraj zajmuje trzecie miejsce w rankingu największych producentów wina na świecie, zaraz po Włochach i Francji.

Z – zabawa

Hiszpanie uwielbiają się bawić. Powód do fiesty znajdzie się równie szybko, jak i chętni do jej celebrowania. Zabawa, tańce, śpiewy, muzyka, śmiech… to znaki rozpoznawcze Hiszpanii. Podobno jest to kraj, który posiada jedną z największych liczb dni świątecznych w roku, co nie byłoby zaskakujące. W Hiszpanii każdy region, miasto, miasteczko, wieś, a nawet dzielnica ma swojego patrona, a co za tym idzie przypisane dni, podczas których należy zorganizować na jego cześć odpowiednią i godną imprezę.

A jaki byłby Wasz alfabet Hiszpanii? Różniłby się znacząco od mojego? Co byście dodali, a może także odjęli?

piątek, 6 kwietnia 2018

Pamiętasz...? Możesz być z siebie dumny




Decyzja o emigracji to zamknięcie pewnego etapu w życiu po to, aby rozpocząć zupełnie nową i pełną wyzwań przygodę. Początki z reguły nie są łatwe i często wymagają determinacji i poświęcenia. Pamiętasz jeszcze siebie sprzed kilku lat, gdy wylądowałeś w absolutnie nieznanym, bądź też kojarzonym jedynie z wakacyjnych wypadów miejscu? Co zmieniło się przez te lata? Jak zmieniłeś się Ty? Czego się nauczyłeś i co osiągnąłeś?

Wszyscy zaczynamy podobnie. Otwieramy oczy i ukazuje się nam nowa rzeczywistość, całkiem inna kultura, zwyczaje, styl życia, a w głowie rodzi się pytanie: Co ja tu robię? Czy na pewno będę tu szczęśliwy? Odpowiedź na owy dylemat często przychodzi dużo później i może różnić się zależnie od historii każdego z nas. Początki nie są łatwe. Szczęściarzami mogą nazywać się ci, którzy w nowym domu nie znaleźli się zupełnie sami, bowiem towarzystwo to bardzo ważna kwestia w pierwszych, samotnych dniach emigracji, gdy serce wciąż jeszcze tęskni za ojczyzną, lecz jednocześnie rozpierają je emocje dotyczącego tego, co wciąż przed nami.

Czy pamiętasz wątpliwości, które kołatały się w Twojej głowie przez pierwsze tygodnie? Czy pamiętasz wylane łzy z tęsknoty i ciążące myśli o powrocie, które ciężko było odepchnąć? Bo gorszy dzień na emigracji dopadł każdego z nas, a jeśli jeszcze się przed nim uchroniłeś, przygotuj się, ponieważ ten moment nadejdzie. Uczucie zwątpienia jest zupełnie naturalne, w końcu totalna zmiana dotychczasowego środowiska, kultury, sposobu życia to ogromne wyzwanie, do którego człowiek musi stopniowo przywyknąć.


Pamiętasz tę szarą myszkę, którą ogarniał strach przy każdej konieczności rozmowy z obcokrajowcem? Układanie w głowie wyobrażonej konwersacji przed wykonaniem telefonu, która ostatecznie potoczyła się zupełnie inaczej? Uśmiechanie się, gdy nie zrozumiałeś swego rozmówcy, lecz wstyd Ci prosić o powtórzenie po raz trzeci, dlatego wdzięcząc się błagasz w duchu, aby wypowiedziane słowa nie były pytaniem? Bariera językowa to problem wielu przyjezdnych. Pamiętasz godziny stresu, walki, nauki nowego życia i osobistej adaptacji? Pamiętasz, gdy wydawało Ci się, że bez pomocy tubylca lub chociaż obeznanej we wszystkim osoby, nie będziesz w stanie załatwić nic na własny rachunek? Pamiętasz trzęsące się ręce przed wejściem do jakiegokolwiek urzędu? A może nawet moment, w którym oblewałeś się rumieńcem, gdy ekspedientka w sklepie wesoło Cię zagadywała, a Ty nie rozumiejąc ani słowa, przepraszałeś wyuczoną wcześniej regułką?

Pamiętasz walkę o znalezienie zatrudnienia? Pamiętasz swą pierwszą rozmowę kwalifikacyjną? Samo doświadczenie bywa stresujące, a dodajmy do tego jeszcze nowy kraj, inny język i odmienne wymagania. Pamiętasz radość, gdy udało Ci się osiągnąć cel i otrzymałeś zasłużoną pracę?

Pamiętasz te wszystkie trudności, z którymi musiałeś zmagać się w pierwszych tygodniach, czy nawet miesiącach emigracji? Wydają się bardzo odległe, prawda? Spójrz w przeszłość i pomyśl o tym, ile osiągnąłeś. Możesz być z siebie dumny. Na miejscu niepewnego, nieobeznanego w niczym przyjezdnego pojawił się zdecydowany, śmiały i czekający na wyzwania człowiek. Mimo, iż kraj wciąż może Cię zaskoczyć, nie chowasz już głowy w piasek i nie czekasz, aż odpowiedź sama spadnie z nieba, lecz bierzesz sprawy we własne ręce i szukasz rozwiązania. Język i nowości kulturowe nie stanowią dla Ciebie żadnego problemu. Przetrwałeś najgorsze – czas adaptacji, zagubienia, wątpliwości. Jesteś silnym i odważnym człowiekiem, który może pochwalić się jednym, wielkim osiągnięciem – zbudowaniem od zera nowego życia na obczyźnie, co nie należy do zadań najłatwiejszych. Dlatego, gdy kiedyś zwątpisz w swoje możliwości, gdy dopadnie Cię niepewność, przypomnij sobie to, jaką byłeś osobą jeszcze kilka miesięcy, czy lat temu, gdy zaczynałeś przygodę z emigracją i zwróć uwagę na to, jaką osobą jesteś teraz, ponieważ bez wątpienia masz prawo dodać do osobistej listy kilka dodatkowych atutów. Każdego może dopaść gorszy dzień, chwila zwątpienia, to nie żaden wstyd. Pamiętaj jednak, że na zawsze pozostaniesz osobą, która poradziła sobie z ogromnym życiowym wyzwaniem, jakim jest emigracja i która może być z siebie niesamowicie dumna.  

niedziela, 25 marca 2018

Dlaczego NIE warto uczyć się języka hiszpańskiego?


Język hiszpański to drugi najczęściej używany język na świecie. Posługuje się nim aż 650 milionów ludzi na siedmiu kontynentach. Nie podlega zatem wątpliwości, że umiejętność biegłego posługiwania się tym językiem ma mnóstwo zalet, o których nawet kiedyś pisałam. Czy zatem bylibyśmy w stanie wymienić choć jedną negatywną stronę tej zdolności? Okazuje się, że tak. Przygotowałam dzisiaj listę kilku argumentów, które przemawiają za tym, aby NIE uczyć się języka hiszpańskiego. Zaskoczeni? Przeczytajcie!

1. Zrozumiesz wszystko

Zdolność posługiwania się językiem hiszpańskim da Ci możliwość zrozumienia większej części świata. Istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że będziesz w stanie porozumieć się z kimś niemalże w każdym miejscu na globie. Umiejętność bezproblemowego komunikowania się z milionami ludzi jest bez wątpienia ogromną zaletą. Jak zatem można kwalifikować ten fakt jako wadę? Problem pojawić się może, gdy okaże się, że rozumiesz wszystko i wszystkich, nawet to, czego usłyszeć wcale nie chcesz. Niewygodne rozmowy, krępujące zwierzenia, niemiłe komentarze, męczące kłótnie, nieoczekiwane komplementy, niechciane propozycje. A skoro już zrozumiesz, to nie wypada nie odpowiedzieć. Gorzej, gdy oprócz tego, że nie przystoi milczeć, usłyszane zdanie wymagać będzie Twojej interwencji, ponieważ może okazać się obelgą, czy przekleństwem rzuconym w Twoją stronę, a takie konwersacje nigdy nie prowadzą do niczego dobrego. 

2. Enrique Kościoły

Podążając tropem poprzedniego podpunktu, możemy odnieść go również do rozrywki, w tym głównie muzyki. Nagle zdasz sobie sprawę, że Enrique Iglesias nazywa się Enrique Kościoły, Antonio Banderas to Antonio Flagi, a Mario Casas to nikt inny jak Mario Domy. Brzmi wystarczająco dziwnie? Dzięki znajomości języka hiszpańskiego będziesz w stanie zrozumieć, o czym śpiewają wszyscy słynni hiszpańskojęzyczni muzycy. Niektóre piosenki mogą stracić jednak swój urok, gdy zdasz sobie sprawę, że ich teksty są często płytkie lub niemające sensu. Kolejnym rozczarowaniem może być fakt, iż wszystkie utwory z gatunku reggeaton mówią o kobietach lub o… kobietach. 

3. Całe życie po hiszpańsku

Gdy nauczysz się już posługiwać biegle językiem hiszpańskim, pragnienie posiadania go w Twym codziennym życiu może stać się obsesją. Emocje związane z faktem nieposiadania problemów ze zrozumieniem Hiszpana mogą całkowicie Tobą owładnąć. Twój dysk komputerowy wypełnią hiszpańskojęzyczne filmy, Twój telefon hiszpańskie utwory muzyczne, a półkę w pokoju książki napisane przez hiszpańskich pisarzy lub te w ojczystym języku Cervantesa. Na szczycie listy największych marzeń znajdzie się wyjazd do Hiszpanii, a najlepiej w poszukiwaniu męża. Hiszpański omami Cię swym urokiem i ciężko będzie Ci wrócić do polskiej rzeczywistości.


4. Kto ze mną porozmawia?

Jaki sens ma uczenie się języka obcego, gdy po długich i męczących miesiącach nauki nie można go praktykować? Dlatego, gdy poczujesz się już swobodnie, a bariera językowa odejdzie w niepamięć, zapragniesz praktykować język hiszpański w swym codziennym życiu. A że język ten jest wyjątkowo piękny, pragnienie to przerośnie Twoje wyobrażenia. Szukać będziesz osób, które będą w stanie utrzymać z Tobą swobodną pogawędkę, przejrzysz cały Internet w poszukiwaniu Hiszpanów chętnych na wymiany językowe, a na Facebooku zapiszesz się do każdej grupy, która będzie miała coś wspólnego z tym językiem. Pokochasz jego delikatne brzmienie na tyle, że w pewnym momencie przestaniesz już rozmawiać z osobami, z którymi rozmawiałaś dotychczas jedynie po polsku.

5. Tłumacz

Nie opędzisz się od znajomych, rodziny, przyjaciół, którzy będą prosić Cię, abyś przetłumaczyła wszystko, co tylko związane jest z językiem hiszpańskim. Nowa piosenka Shakiry? Ty będziesz zmuszona podzielić się jej tłumaczeniem szybciej, niż znajdzie się ono w Internecie. Poznasz wszystkie wywiady z Romeo Santosem, które streszczać będziesz dla zakochanej w nim przyjaciółki. A sposoby na hiszpański flirt znać będziesz na pamięć dzięki koledze, który próbuje poderwać czarnooką Hiszpankę.

6. Miłość

Znajomość języka hiszpańskiego rozbudzi w Tobie miłość i pasję, jakiej jeszcze nie znałaś i nie miałaś okazji doświadczyć. Wszystko wydawać Ci się będzie piękniejsze, subtelniejsze i przyjemniejsze dla ucha, gdy wymawiane w tłumaczeniu na język hiszpański. Zapragniesz żyć w tym języku, otaczać się nim i zapomnieć, że nie jest on nawet Twym ojczystym językiem. Namiastka hiszpańskiego rozpali chęć dalszej nauki i owładnięcia języka do perfekcji. Hiszpański bowiem potrafi zawrócić w głowie. 


Czy wymienione argumenty wydają Wam się wystarczająco przekonywujące do tego, aby zniechęcić kogoś do nauki języka hiszpańskiego? Dla pewności dodam, że tekst napisany jest oczywiście w totalnie żartobliwej formie i ma za zadanie rozbawić, a nie zmusić do refleksji. Znajomość języków obcych otwiera nam drzwi na świat, więc im więcej, tym lepiej i gdyby wziąć temat na poważnie, nie sposób byłoby wymienić nawet jedną wadę umiejętności jaką jest biegłe posługiwanie się językiem hiszpańskim, ponieważ takowa zwyczajnie nie istnieje. Chciałam raczej ukazać, iż uzależnić może nie tylko sama Hiszpania, ale już jej ojczysty język, którego nauka wciąga i staje się nałogiem. A wiem, co mówię, ponieważ sama doświadczyłam tego lata temu. Także nie zdziwcie się, jeśli po niedługim czasie kształcenia się w tym kierunku zaczniecie odczuwać efekty opisane w dzisiejszym wpisie. 

niedziela, 18 marca 2018

Czy wrócę do Polski? Czyli plany na najbliższą przyszłość...




Problemami, z którymi zmaga się wielu emigrantów jest brak akceptacji nowej sytuacji, długotrwała aklimatyzacja i rozerwanie między nowym krajem, a ojczyzną. Decyzja o przeprowadzce najczęściej zostaje podjęta samodzielnie, nieprzymuszenie, choć być może nie do końca świadomie. Emigracja z wyobrażeń rzadko przypomina rzeczywistość, czy to w pozytywnym, czy negatywnym aspekcie. Wielu ludzi pyta mnie, czy zostanę w Hiszpanii na zawsze, czy to właśnie tutaj chcę spędzić resztę mojego życia. Pytanie niełatwe, nie zwykłam bowiem zaglądać tak daleko w przyszłość, ponieważ z doświadczenia wiem, że los lubi płatać figle i zupełnie poprzestawiać przygotowane wcześniej plany. Jedno jednak wiem na pewno. Wiem, co czuję i czego pragnę właśnie w tym momencie. A jest to Hiszpania.

Hiszpania jest bowiem moim domem. Polska na zawsze pozostanie w mym sercu i z głębokim sentymentem wspominam spędzone tam lata oraz cieszę się jak dziecko, gdy kupuję bilety lotnicze na święta, jednak z dniem decyzji o przeprowadzce wiedziałam, że aby osiągnąć pełną akceptację nowego życia, będę musiała przestawić swą mentalność i myśleć o Polsce w czasie przeszłym, nie teraźniejszym. Nie było to zadanie trudne, ponieważ o Hiszpanii marzyłam od nastoletnich lat, także emigracja była poniekąd spełnieniem skrytego pragnienia. Mój staż nie należy do najdłuższych, jednak mimo to, jestem w stanie otwarcie i szczerze przyznać, że Hiszpania stała się moim domem. To tutaj poznałam miłość mojego życia, założyłam rodzinę oraz spełniam się jako partnerka, matka, kobieta i człowiek.


Wielu emigrantów wciąż tęskni za Polską, odczuwa pustkę, smutek i brak czegoś, co ciężko określić słowami. Ja również tęsknię i oddałabym wiele, aby moi bliscy mieszkali zaledwie parę ulic, czy choćby kilometrów dalej. Zaakceptowałam jednak myśl, że jest to obecnie zwyczajnie niemożliwe, a owa wewnętrzna akceptacja mojej sytuacji przyniosła spokój ducha. Nie czuję, abym opuszczając Polskę coś straciła, abym nieustannie zmagała się z brakiem czegoś, co posiadałabym w Polsce, a co poprzez decyzję wyjazdu do tak odległego kraju codziennie tracę. Czy niczego mi zatem nie brakuje? Brakuje mi ludzi. Rodziny, przyjaciół, znajomych twarzy. Gdybym mogła coś zmienić, przeniosłabym ich wszystkich tu, do mojej Hiszpanii. Za czym innym mogłabym tęsknić na tyle, aby nie móc sobie z tym uczuciem poradzić? Rzeczy materialne są do odtworzenia. W Europie coraz łatwiej o polskie produkty wszelkiego rodzaju. Jeśli chodzi o mentalność, mam wrażenie, że lepiej odnajduję się w hiszpańskim stylu życia. Uwielbiam urlopy w Polsce, ale tylko te chwilowe, bo wtedy właśnie uczę się doceniać ojczyznę. Żyjąc w Polsce każdego dnia marzyłam o wyjeździe, przeprowadzce do słonecznej Hiszpanii, w której wszystko wydaje się łatwiejsze, piękniejsze, prostsze. Gdy sen miał się ziścić, odliczałam dni do wylotu, aby ostatecznie ze łzami w oczach, lecz ogromną ekscytacją w sercu opuścić dotychczasowy dom. Teraz jednak, gdy pojawiam się tam zaledwie parę razy w roku, nauczyłam się zauważać drobne szczegóły, zwracać uwagę na aspekty, które kiedyś kompletnie mi umykały. Rozmowa w ojczystym języku bez najmniejszej trwogi, że rozmówca mnie nie zrozumie, głośne kolędy i mnóstwo rodzajów ryb na wigilijnym stole, prószący delikatnie śnieg, zjeżdżanie na workach wypchanych słomą, biblioteka pełna polskich książek i film w kinie w ojczystym języku, pierogi ruskie na obiad i śledź w lodówce, bycie „panią” Aurelią, srebrzyste jeziora z wędkarzami na pomostach, przestrzeganie przepisów drogowych, stare, budzące wspomnienia pociągi bez przedziałów… Wszystkie te aspekty przypominają mi o mojej ojczyźnie, jednak zadowalam się nimi w pełni te kilka razy w roku i może dzięki temu potrafię je docenić.

Nie żal ci tego wszystkiego, co zostawiłaś za sobą? Usłyszałam nie raz. I tym razem się powtórzę. Żal mi bliskich osób, które zostały kilka tysięcy kilometrów za mną. Czy jednak odczuwam na co dzień tę różnicę odległości? W wieku 18 lat wyjechałam na studia do Warszawy, ponad 400 km od mojej rodzinnej miejscowości. Tak, podróżowanie między miastami było łatwiejsze, ponieważ wystarczyło wskoczyć do pociągu, jednak wbrew pozorom wcale nie wskakiwałam do niego tak często. Wizyty w rodzinnym domu nie odbywały się dużo częściej niż te obecne, a różnica odległości jest przecież ogromna. Poniekąd więc zahartowałam się i przywykłam do rzadkich spotkań z najbliższymi, choć nie oznacza to, że przy pożegnaniu przed przeprowadzką do Hiszpanii nie polały się litry łez. Mogę pokusić się jednak o stwierdzenie, że studia w pewien sposób przygotowały mnie na kolejną, jedynie dalszą rozłąkę. A przyjaciele? Tęsknię, dlatego staram się, aby owa tęsknota nie owładnęła mną całą i utrzymuję codzienny kontakt z tymi, na których najbardziej mi zależy.


Nie odrzucam myśli powrotu do Polski, ponieważ nie jestem w stanie przewidzieć przyszłości i tego, co mnie czeka. Jednak po latach platonicznej miłości do Hiszpanii, a naprawdę były to długie lata, po spełnieniu marzenia, o którym wiedziała każda osoba, która zamieniła ze mną więcej niż dwa słowa, nie wyobrażam sobie na ten moment porzucenia życia, które tu zbudowałam. Hiszpania nie była dla mnie nowym miejscem, ponieważ miałam okazję odwiedzić jej sporą część dużo wcześniej. A skoro była, i nadal jest moją pasją, czytałam, szukałam, oglądałam i poznałam choć odrobinę jej specyfikę, zanim przeniosłam się tu na stałe. Prawdziwe życie nie przypomina wyobrażeń, dlatego tak jak i w każdym miejscu, również w Hiszpanii przyszło mi zmagać się z problemami, niedociągnięciami, zagwozdkami. Czy w Polsce nie byłoby pod tym względem podobnie? Problemów nie uniknie się nigdzie, jedynie ich osobliwość może się zmieniać w zależności od kraju. Dlatego cieszę się, że emigracja nie jest moim brzmieniem, że nie muszę płakać po każdej rozmowie przez Skype i pluć sobie w brodę, dlaczego zdecydowałam się na wyjazd, ponieważ mogę sobie wyobrazić, jak trudne musi być to przeżycie. Zakończę prostym, acz prawdziwym zdaniem. Jestem szczęśliwa w Hiszpanii i mam głęboką nadzieję, że tak też pozostanie, a jeśli nie? Dopiero wtedy zacznę się o to martwić.  

niedziela, 11 marca 2018

Jak wygląda związek z Hiszpanem?




Czy związek z Hiszpanem różni się czymś od związku z Polakiem? Nie mogłabym zaprzeczyć, w końcu oprócz różnic charakterów, czy wychowania dochodzi jeszcze całe mnóstwo rozbieżności kulturowych. Choć przecież nasze kolejne relacje zazwyczaj kontrastują z tymi poprzednimi. Chyba każdy z nas choć raz porównywał wzajemnie swych partnerów, mniej lub bardziej świadomie doszukując się sprzeczności i podobieństw. Porównania rodzą pytania, dlatego wiele już razy zostałam poproszona o podzielenie się doświadczeniami z życia z Hiszpanem. Każdy człowiek jest inny, więc zapewne nie wszystko zależy od narodowości, ja jednak podjęłam się zebrania kilku cech charakterystycznych mojego związku z Alberto i spróbowałam przedstawić Wam, jak wygląda codzienność z Katalończykiem.

1. ¿Hablas castellano?

Zapewne dla nikogo nie będzie zaskoczeniem fakt, iż między sobą porozumiewamy się tylko po hiszpańsku i tak było od początku. Co się z tym wiąże? Musiałam np. przywyknąć do żartów Alberto związanych z językiem, wciąż zdarzy mi się bowiem popełnić drobny błąd, gafę, zmyślić słowo, czy źle coś przetłumaczyć. Nie są to oczywiście żadne złośliwości z jego strony, a żartobliwe dogryzanie, za które ja odpłacam się podśmiewując się, gdy to on przekręci polskie lub angielskie słowo. Językowe docinki to jednak nie wszystko. Związek z Hiszpanem oznacza życie po hiszpańsku. Co chcę przez to powiedzieć? Oglądamy filmy z dubbingiem, które uda mu się wywalczyć raz na jakiś czas. Gdy Alberto jest domowym DJ-em, w głośnikach słychać gównie hiszpańską muzykę. Co tydzień włączamy uwielbiany przez każdego mieszkańca tej części Półwyspu Iberyjskiego serial - La que se avecina oraz przyzwyczaić się musiałam, że spajdermen to espiderman, kolgejt, to kolgate, a U2 to UDos.

2. Czy codziennie na obiad jecie zupę?

Kuchnia polska i hiszpańska nie mają ze sobą nic wspólnego, musieliśmy więc dojść do pewnych kompromisów. Zupy serwujemy głównie zimą, Alberto nauczył się jeść gotowane ziemniaki, a przy stole zawsze towarzyszy nam chleb. Po obiedzie koniecznie podany musi zostać deser nawet, jeśli miałby to być mały jogurt czy owoc. Nigdy nie byłam miłośniczką słodkości, ale odkąd niemalże każdego dnia słyszę "Co na deser?", sama przywykłam do sięgania po jakąś smaczną zagryzkę. Nauczyliśmy się więc łączyć obie kuchnie i nie zamykać się na nowe smaki.

3. Vamos de fiesta

Zanim założyłam rodzinę, nie różniłam się wiele od reszty młodych ludzi, których typową rozrywką wielu weekendów jest imprezowanie. W tej kwestii posiadam doświadczenia z obu krajów. Zabawy w Polsce i w Hiszpanii nieco się jednak różnią. W Hiszpanii okazało, że z domu wychodzimy grubo po północy, a dyskoteki nie są otwierane wcześniej niż przed 2. Tak zwany "before" to zazwyczaj spotkania w barach przy drinkach i piwach. Ogromnym zaskoczeniem był dla Alberto polski zwyczaj domówek i studenckiego picia wódki z kieliszków przed wyjściem do klubu. Do dziś opowiada o tym swoim znajomym. Bo przy okazji wódkę pije się tu rzadko, o czym mieliśmy okazję przekonać się po kilku polskich imprezach i doświadczeniach Alberto z tym trunkiem. Domyślacie się zapewne, że nie były to doświadczenia pozytywne, aczkolwiek zabawne. W hiszpańskich dyskotekach tańczyliśmy głównie do reggaetonu, a do domu wracaliśmy, gdy na zewnątrz robiło się już jasno podczas, gdy o tej samej porze w Polsce dawno bym już spała. Dlatego w międzynarodowym związku nawet imprezowanie może być ciekawe, gdy łączysz przyzwyczajenia dwóch różnych krajów.

4. No pasa nada

Mimo, iż stale próbuje temu zaprzeczyć, Alberto również posiada kilka typowych dla Hiszpanów cech. Niektóre zaliczymy do zalet, ale niejedną niestety do wad. Ogromnym walorem będzie na pewno hiszpańskie radosne i luźne podejście do życia, którego wciąż się od niego uczę. Alberto narzeka czasami, że za bardzo się wszystkim przejmuję i stara się przekonać mnie, iż życie jest dużo przyjemniejsze, gdy nie zadręczamy się każdą błahostką, a przede wszystkim tą, na którą zupełnie nie mamy wpływu. Często ma on rację, jednak owy atut może chwilami przekształcić się w minus, ponieważ przychodzi taki moment, gdy faktycznie należałoby się nad czymś poważnie zastanowić lub czymś przejąć, a nie powtarzać, że "no pasa nada", a wszystko jakoś się rozwiąże.  Dlatego może dobrze się uzupełniamy i właśnie wtedy, gdy należy zachować otwarty i trzeźwy umysł, wkraczam ja z rzeczowym podejściem do sprawy.

5. Już zawsze będziesz "guiri"

Guiri to kolokwialne określenie turysty, obcokrajowca przebywającego w Hiszpanii. Moje życie niczym nie przypomina już wakacji, a o samym kraju myślę, że wiem więcej niż niejeden Hiszpan. Wbrew temu dla Alberto już chyba do końca życia pozostanę "guiri". Mimo bardzo dobrej znajomości hiszpańskiego istnieje mnóstwo zwrotów, których nie znam i nigdy nie słyszałam, mowa tu zwłaszcza o kolokwializmach, dlatego bywa, iż muszę poprosić Alberto o wytłumaczenie ich znaczenia. "Zapomniałem, że jesteś guiri", słyszę w odpowiedzi. Czasami się ze mną w ten sposób drażni, śmiejąc się, że my, "los guiris" to i tamto, ale wiem, że nie robi tego w żadnym wypadku, aby sprawić mi przykrość.

Związek z obcokrajowcem jest bez wątpienia ciekawy i inny. Bywa zabawnie, bywa intrygująco i zawsze emocjonująco. Oprócz drugiego człowieka, uczymy się także zupełnie innej kultury, tradycji, stylu życia. Uczymy się akceptować, tolerować, dochodzić do kompromisów. Często dociera do nas, że do jednej sprawy podejść można na wiele sposobów, świat posiada bowiem wiele punktów widzenia, a ten nasz wcale nie musi być tym odpowiednim. Poza wypisanymi różnicami codziennie dochodzi do drobnych niespodzianek i mimo, iż wydawałoby się, że znamy się już na wylot, życie ukazuje nam, że inna kultura może zaskoczyć nas pod wieloma względami. I czyż nie jest to właśnie cudowne?

środa, 28 lutego 2018

8 zasad prawidłowego życia w Hiszpanii



Świat jest pełen niespodzianek, bowiem każde miejsce zaskakuje nas czymś nowym. Podróżując poznajemy zupełnie nową kulturę, mamy okazję przeżyć mnóstwo przygód, których nie doświadczylibyśmy nigdzie indziej oraz zgłębiamy tajemnice wszelkich zakątków globu z osobna. Każdy kraj ma własne, niezastąpione tradycje, zwyczaje, symbole, charakterystyczne znaki. Wiele ludzi pyta mnie, czym Hiszpania różni się od Polski, co jest w niej wyjątkowego, czym mnie zaskoczyła. Bliscy proszą, abym podzieliła się moimi spostrzeżeniami co do najbardziej charakterystycznych cech tego kraju. Zastanawiają się, jakie są przyzwyczajenia Hiszpanów, do czego musiałam przywyknąć ja oraz na jakie kompromisy przyszło mi przystać. I właśnie tym zajęłam się dzisiaj pisząc tekst, w którym opowiem Wam o tym, jak żyć w kraju oliwą płynącym. Przeczytajcie zestawienie ośmiu zasad egzystencji w Hiszpanii, dzięki którym Wasz pobyt w tym miejscu będzie łatwiejszy oraz być może przyjemniejszy.

1. POWOLI, ALE DOBRZE

Hiszpanie niespecjalnie lubią się przemęczać, więc jeśli chodzi o pracę, starają się oni, aby nie była ona zbyt skomplikowana. Jednym z pomysłów, który w mniemaniu Hiszpanów miał ułatwić funkcjonowanie było skomputeryzowanie wszystkiego co możliwe. Dlatego do wszelkich urzędów bardzo często umawiać się będziesz telefonicznie lub internetowo i nie ma mowy o zrobieniu wyjątku, ponieważ zepsuł Ci się akurat komputer. A jak już się umówisz, to nie oczekuj, że przyjęta zostaniesz koniecznie o umówionej godzinie. Nie spiesz się do lekarza, ponieważ szanse na to, że wejdziesz o czasie są nikłe. A ostry dyżur to przynajmniej dwugodzinna impreza w poczekalni. Pocieszeniem może być naprawdę dobra opieka medyczna, więc ostatecznie możesz dojść do wniosku, iż spędzony na oczekiwaniu czas nie poszedł na marne.


2. WSZYSCY JESTEŚMY BRAĆMI

Jedną z ważniejszych zasad życia w Hiszpanii jest wszechstronna otwartość. Zagaduj do wszystkich, uśmiechaj się, odpowiadaj na zadawane pytania, nie krępuj się dzielić swymi przygodami z zupełnie obcymi osobami. Pamiętaj, że zakupy w supermarkecie pod domem nie muszą być nudne, a wizyta listonosza jedynie formalnością. Nie zapomnij, aby zwracać się do wszystkich na ty, no, może z wyjątkiem tych najstarszych. I nie przestawaj prawić komplementów, zamiast po imieniu, łatwiej będzie zwrócić się  do koleżanki  po prostu "piękna". A witając się koniecznie ucałuj swego rozmówcę, którego w trakcie rozmowy możesz bez skrępowania poklepywać po plecach, łapać za dłoń, czy głaskać po ramieniu. I przede wszystkim rozmawiaj, dużo rozmawiaj. Generalnie po prostu nie przestawaj gadać, jednak pamiętaj, że pytanie "qué tal?" nie oczekuje wcale odpowiedzi, więc nie ma potrzeby, abyś żaliła się na nowego szefa w pracy i brudne naczynia w zlewie.

3. POSIŁEK ŚWIĘTY ŚWIĘCIĆ

Wino to Twój ukochany napój, a jamón, oliwki i chorizo to uwielbiane przysmaki. A jeśli wspomniałam już o napojach, zapomnij o herbacie chyba, że lubisz tę parzoną w mikrofali. A zupę jeść będziesz tylko zimą. Przestrzegaj godzin posiłków, obiadu i kolacji nie możesz serwować kiedy masz ochotę, a kiedy pozwoli Ci na to hiszpański świat. I nigdy nie zapomnij o bagietce, która według Hiszpana idealnie pasuje do każdego rodzaju dania.

4. PIRAT DROGOWY

Jazda samochodem nie powinna sprawiać Ci większych kłopotów, jeździsz bowiem tak, jak Ci się podoba, a kierunkowskazy zarosnąć powinny kurzem. A gdy przyjdzie Ci parkować, podobnie jak wyżej - według Twojego uznania. Może zdarzyć się tak, że zostawisz samochód na środku jednokierunkowej jezdni, bo najdzie Cię akurat ochota na puszkę coca-coli. Jako pieszy również nie powinnaś się martwić, ponieważ zasady ustalasz Ty i żadne czerwone światło nie jest w stanie Cię zatrzymać.


5. THIS IS NOT SPAIN

Może okazać się, że Hiszpania to wcale nie Hiszpania i zbuntowany Katalończyk powie Ci, że jesteśmy w Katalonii, która z Hiszpanią nie ma nic wspólnego. Przygotuj się zatem również na takie rozmowy.

6. NIESPODZIANKA

Musisz pamiętać, że w Hiszpanii parasol to ten parasol od słońca, a nie od deszczu. Oraz o tym, że salon nie jest traktowany jako pokój, jest on po prostu salonem, a nie "dużym pokojem", w którym śpią rodzice. Choć w owym mieszkaniu nie powinnaś spędzać dużo czasu, ponieważ życie toczy się głównie na zewnątrz, a że słońce wschodzi tak późno, to najlepiej balować w środku nocy, by następnie spać do południa.

7. WSZYSTKO JEST POD KONTROLĄ

"No pasa nada" stanie się Twoją życiową dewizą. Bar obok bloku będzie Twoim drugim domem, a obsługujący Cię codziennie barman traktować będzie Cię jak rodzinę. Rozmawiać będziesz z nim jedynie po hiszpańsku, angielski nie będzie jego mocną stroną. Możesz liczyć ewentualnie na tzw. spanglish, zobaczymy, ile uda Ci się zrozumieć. Nie będziesz nikomu przeszkadzać w trakcie sjesty i pamiętać będziesz, iż większość sklepów jest wtedy zamknięta.

8. ROSJA

Na koniec równie ważna zasada życia w Hiszpanii. Przywyknij, że dla wielu już zawsze będziesz Rosjanką, ewentualnie Rumunką lub Ukrainką. Polką będziesz rzadko, lecz gdy już nią będziesz, nie martw się o traktowanie, ponieważ Hiszpanie to tolerancyjni i otwarci ludzie.
Gwarantuję Ci, że jeśli będziesz stosować się do wyżej wymienionych zasad, Twoja przygoda z Hiszpanią będzie niesamowita i pełna opowieści godnych przekazywania wnukom. 

niedziela, 18 lutego 2018

Hiszpania okiem Polki - dawniej i dziś


Postrzeganie wielu spraw i aspektów życia często zmienia się wraz z biegem czasu. Nie inaczej jest w przypadku miejsca, które kiedyś odwiedzało się jedynie w celach turystycznych, a dziś jest ono Twoim domem. Wakacjując się w Hiszpanii przez wiele lat nie zdawałam sobie sprawy z pewnych spraw, które dostrzegam teraz, a i sporo z nich widziałam w zupełnie innych barwach. Coś, co kiedyś wydawało mi się zaletą, dziś stanowić może problem, a cenione niegdyś kwestie okazały się nie być do końca prawdziwe. Wiele pozytywów nabrało jeszcze większego znaczenia, pojawiły się także negatywy, których kiedyś nie wychwycałam. W pierwszych miesiącach po przeprowadzce do Hiszpanii spotkało mnie sporo niespodzianek, dotarło do mnie, że dawniej przekonana co do swojej wizji Hiszpanii, mogłam się absolutnie pomylić, choć nie określam tej pomyłki jako pozytywnej, czy negatywnej, a po prostu naturalnej. Wakacje niczym nie przypominają codzienngo egzystowania w danym kraju, ukazują nam zaledwie cząstkę specyfiki danego miejsca. Dopiero podczas faktycznego powszedniego życia miasto i kraj, krok po kroku odkrywa przed nami swoje tajemnice.

Jak zatem zmieniło się moje osobiste postrzeganie Hiszpanii w przeciągu lat? Czym mnie ona zaskoczyła, a co zataiła przede mną podczas wizyt wakacyjnych?

Uśmiechnij się

Hiszpanom przypisywałam zawsze głównie pozytywne cechy charakteru. Radośni, uprzejmi, weseli, pomocni. Moje wakacyjne doświadczenia podpowiadały mi, że właśnie takimi ludźmi są mieszkańcy tej części Półwyspu Iberyjskiego. Gdy przeprowadziłam się do Barcelony na stałe, dotarło do mnie, że nieco się pomyliłam. Dlaczego? Okazało się, że są oni jeszcze bardziej radośni, chętni do pomocy, rozmowni i otwarci, niż myślałam. Uśmiech i wesołe hola towarzyszą mi każdego dnia. Przyjazne spojrzenia, zagadujący pasażerowie windy, chęć pomocy nawet z każdą najmniejszą wątpliwością. Gdybym musiała opisać Hiszpanię w paru słowach, powiedziałabym, że jest to kraj o ogólnie pojętej przyjaznej atmosferze.

Ale, bo przecież zawsze musi być jakieś ale, oprócz radosnych i pozytywnie nastawionych osób spotkałam się także z tymi dużo mniej szczęśliwymi. Nagle okazało się, że w cudownej Hiszpanii również dochodzi do skandalicznych sytuacji, nieprzyjemnych starć z innymi i nieznaczących kłótni z obcymi. Zrozumiałam, iż przeświadczenie o tym, że niemiłe zdarzenia, których byłam świadkiem w Polsce, a które według mego wcześniejszego przekonania nigdy nie miałyby miejsca w Hiszpanii, nie pokrywa się z prawdą. Tutaj także ludzie potrafią być zarozumiali i opryskliwi, eksepdientki także mogą potraktować Cię z wrogością, a przechodzeń zaczepić niemiłym komentarzem. Sytuacji takich jest dużo mniej, jednak w Hiszpanii również się zdarzają.

Dzieci, idziemy do kościoła!

Lata temu przekonana byłam, iż Hiszpania to jeden z bardziej religijnych krajów Europy. Nic bardziej mylnego. Stereotyp religijności Hiszpanów pozostaje jedynie stereotypem. Statystyki mówią same za siebie: jedynie 10% Hiszpanów uczęszcza reguralnie na niedzielne msze święte. Myślę, że owy osąd ma swe podłoże w znanych i hucznie celebrowanych tradycjach związanych z religią, jak np. Semana Santa (Wielki Tydzień). Tłumy ludzi z całego świata napływają w tym okresie do Hiszpanii, zwłaszcza do Andaluzji, aby ujrzeć na własne oczy spektakularne świętowanie Wielkanocy. Owe widowiska i przedstawienia uliczne mają jednakże niewiele wspólnego z samą wiarą, a więcej z hiszpańską tradycją.

Fiesta dobra na wszystko

Skoro mowa już o świętowaniu przejdę do kolejnego faktu, który nieco mnie zaskoczył. To, że Hiszpanie lubią zabawę w każdej możliwej postaci, nie było żadną tajemnicą. Po przeprowadzce i sumiennym zgłębianiu kultury tego kraju zdałam sobie sprawę, że słowo lubić nie oddaje dokładnie znaczenia, jakim darzą oni swoje fiesty, których notabene Hiszpania ma całe mnóstwo. Każda dzielnica, wioska, miasto, patron, święty… ma przypisany swój jeden dzień (lub dni) w roku, gdy to Hiszpanie gromadzą się, aby podczas głośnych i szumnych zabaw oddawać mu cześć. Krótko mówiąc, w Hiszpanii każda okazja dobra jest do świętowania, bo przecież jeśli święta nie ma, powód do radosnych tańców i lania wina znajdzie się równie szybko, jak chętni do realizacji pomysłu.  

Barowe życie

Podczas urlopów w Hiszpanii szybko zorientowałam się, że Hiszpanie lubią spędzać czas poza domem, choć nie zdawałam sobie sprawy, iż wypad do baru to nie tylko forma spędzania wolnego czasu, ale wręcz styl życia. Podobała mi się owa otwartość, radość, roześmiane twarze i pogawędki. Dzisiaj wyjście do popularnego baru kojarzy mi się raczej z hałasem, wrzawą, koniecznością przekrzykiwania tłumu, aby mój rozmówca zrozumiał, co do niego mówię i ewentualnym bólem głowy, gdy pobyt w barze jest zbyt długi. Nie zrozumcie mnie źle, lubię życie towarzyskie, spotkania poza domem, wypady do barów, pubów, restauracji, ale wolę te odrobinę spokojniejsze miejsca, gdzie nie grozi mi utrata słuchu.

Spacerując uliczkami

Och, jakżeż to ja zachwycałam się kiedyś porządkiem i ładem w Hiszpanii. Ulice wydawały mi się tak cudownie czyste i zadbane. Przycięte krzewy, każde rondo oryginalnie zaprojektowane, chodniki bez zbędnych śmieci, czy niespodzianek pozostawianych przez psy, wszystko pięknie i pachnąco, a inni powinni brać z Hiszpanii przykład. Nie zastanawiałam się wtedy jednak nad tym, że często podczas urlopów odwiedzałam przecież głównie znane, turystyczne miejsca, które oczywiście były perfekcyjnie zadbane. Choć muszę przyznać, że mam bardzo miłe wspomnienia z Pampeluny, ogólnie Nawarry i Kraju Basków, gdzie spędzałam całe tygodnie wakacji i zawsze chwaliłam sobie czystość tamtejszych miast. Gdy pojawiłam się w Barcelonie, magiczna bańka schludności i porządku prysła. Jasne, o ład dba się nader mocno w tych popularnych i często odwiedzanych obszarach, lecz niestety spacer niejedną wąską uliczką Barcelony, tej mniej znanej Barcelony traci już swój urok. Nieprzyjemny zapach moczu zwierząt i ludzi towarzyszyć nam będzie jak wierny kompan, a w tych mniej ciekawych dzielnicach uważać musimy na porozrzucane pod nogami psie miny, bo nie każdy sąsiad jest niestety wychowany. Śmieci wysypujące się z kontenerów, czy ustawiane zaraz obok to wcale nie taki rzadki widok w lokalizacjach cieszących się mniejszą sławą oraz podejrzaną famą. Choć muszę zauważyć, że Dzielnica Gotycka, którą znaleźć można w każdym przewodniku, nie zachęca swymi zapachami, a podobno jej uliczki czyszczone są każdego dnia. Czystość, a raczej jej brak to jeden z aspektów, który negatywnie zaskoczył mnie w Barcelonie (nie mam odniesienia do innych miast, ponieważ bywałam w nich jedynie turystycznie).

Jak się dogadam?

Ok, umówmy się, że rozpoczynając mą przygodę z Hiszpanią nie musiałam obsesyjnie martwić się o język, ponieważ podczas pierwszych wycieczek towarzyszyła nam zawsze nasza rodzina, która hiszpański znała. W późniejszym okresie, gdy dopiero zaczynałam naukę tego języka, starałam się radzić sobie podpowiadaniem w języku angielskim, mimiką i gestykulacją. I nigdy nie doświadczyłam nieprzyjemnej sytuacji ze względu na brak znajomości lub też niewielką znajomość języka hiszpańskiego. Słyszałam zresztą mnóstwo podobnych historii. Jak ja się dogadam? Myślałam przygotowując się do pierwszej samotnej wycieczki do Hiszpanii, dokładniej do Salamanki, gdzie spędzić miałam całe trzy tygodnie. A dogadałam się bez problemu. Lata w Hiszpanii ukazały mi, iż Hiszpan nie zważa na to, że łamiesz sobie język próbując porozumieć się z nim w jego ojczystym języku, jest tym wręcz zaimponowany. A co się nie powie, to się pokaże, za pomocą rąk i mimiki twarzy można wyjaśnić naprawdę niesłychane rzeczy. 

A ja na to, jak na lato

Hiszpania – słońce, plaża, upały… No, tak, z czymże innym kojarzyć może się ten kraj? I owszem, w wakacje wylegiwałam się na hiszpańskich plażach, smażylo mnie malagijskie słońce i zerkałam z niedowierzaniem na termometr, który o 20 wskazywał w Sewilli 40 stopni. A później przeprowadziłam się do Barcelony, gdzie okazało się, że tak naprawdę istnieje także zima. Ok, że zima istnieje wiedziałam, to o czym nie miałam pojęcia to fakt, iż tak wiele mieszkań nie ma ogrzewania centralnego. Gdy zatem ktoś wzdycha głośno, jakie to mam szczęście żyjąc w kraju wiecznego słońca, zapraszam go serdecznie w styczniu do mojego barcelońskiego mieszkania.

Hiszpański maczo

Hiszpanie od nastoletnich lat spędzali mi sen z powiek. Śniłam po nocach o gorącym romansie z hiszpańskim maczo i żartowałam, że moim mężem musi być zabójczo przystojny Hiszpan. Naoglądałam się Juanów, Miguelów i innych Pedro podczas wakacyjnych wypadów, by marzyć o nich przez cały rok do kolejnego urlopu. Jakie zatem było moje zaskoczenie, gdy tu zamieszkałam? Ci moi przystojni Hiszpanie, gdy widzi się ich codziennie, są po prostu jeszcze piękniejsi!

Jak to bywa na wakacjach, i mnie wydawało się, że Hiszpania to miejsce idealne. Słoneczne, pełne radości, uprzejmych ludzi, przepięknej przyrody i ciekawych tradycji. Wiele się nie pomyliłam, jednak życie tu uświadomiło mi, że miejsce idealne nie istnieje. Zawsze znajdzie się choć jedna mała drobnostka, która nie będzie nam odpowiadać i którą uznamy za wadę. Kto jednak powiedział, że do pełni szczęścia potrzebujemy perfekcji? Gdyby wszystko było usłane różami, świat byłby nudny. Bo umówmy się, kto nie lubi sobie czasami zwyczajnie ponarzekać?