Wraz
z nadejściem wiosny przychodzi Wielkanoc, jedno z najbardziej autentycznych,
emocjonalnych i historycznych świąt w Hiszpanii. Semana Santa, czyli Święty
Tydzień, kiedy to ulice zdecydowanej większości miast i wsi stają się sceną dla
religijnych ekspozycji, w których przenikają się smutek i medytacja
upamiętniająca śmierć Chrystusa. Muzyka, sztuka, kolory, pochody i magia
uroczystych procesji, w których udział biorą tłumy ludzi – tego można
spodziewać się podczas okresu około wielkanocnego w Hiszpanii.
Sama
Barcelona nie słynie z Wielkanocnych procesji. Tradycje świąteczne obchodzi się
bardziej w mniejszych miejscowościach otaczających stolicę Katalonii. W
Barcelonie nie spotkasz tłumów ludzi celebrujących Drogę Krzyżową, do której
przygotowywano się miesiącami. O tym, jak świętuje się Semana Santa w Hiszpanii
przeczytasz na wielu innych stronach, gdzie znajdziesz też na pewno zdjęcia i
filmy z owych procesji.
Nasze
święta przebiegły spokojnie, w małym gronie – świętowaliśmy naszą trójką i to
właśnie tym, jak my spędziliśmy te kilka świątecznych dni, chciałabym podzielić
się z Wami w tym poście.
W
moim domu rodzinnym Wielkanoc obchodziło się uroczyście. Może nie tak hucznie,
jak święta Bożego Narodzenia, ale zawsze szykowaliśmy świąteczne śniadanie,
święciliśmy święconkę i stukaliśmy się jajkami. W tym roku wyglądało to trochę
inaczej. Dla kontrastu w rodzinie Alberto Wielkanoc nie była nigdy traktowana,
jako wyjątkowy dzień, w który celebrowało się specjalne tradycje i jak sam
mówi, od lat traktuje Semana Santa jak zwyczajne wakacje – dni wolne od pracy.
W
Barcelonie ciężko znaleźć wielkie procesje związane z Świętami Wielkiej Nocy,
nam niestety nie udało się natrafić na żadne, choć czytałam, że organizowano
coś w Wielki Piątek. My świąteczne dni wykorzystaliśmy na spacerowanie i
cieszenie się wiosenną pogodą. Wielu Hiszpanów w tym okresie wyjeżdża po prostu
na krótkie wakacje nie celebrując w żaden sposób zmartwychwstania Jezusa. Mnie
samej taki plan, jak najbardziej by odpowiadał i może za rok uda nam się coś
zorganizować poza Barceloną.
Są
też i tacy Hiszpanie, którzy święcą Białe Palemki wykonane z suchych liści palm i
przygotowują wielkanocny przysmak – torrijas – chleb obtaczany w mące, jajku i
mleku oraz posypywany cynamonem i w taki sposób smażony.
To
prawda, że my w tym roku nie święciliśmy pokarmów, ani nie udaliśmy się do
kościoła w Niedzielę Palmową, ale postarałam się przynajmniej przygotować w
połowie polskie wielkanocne śniadanie :D Zabrakło paru detali, w polskim
sklepie półki były już praktycznie puste, ale udało się na stół postawić polską
kiełbasę, żurek, ćwikłę czy babkę. Specjalnie dla Alberto nie mogło oczywiście
zabraknąć jamón
serrano. Skromnie, bo jedliśmy tylko we dwoje, Alex może skusi się
na coś za rok, ale odeszliśmy od stołu z pełnymi brzuchami.
W
większej części Hiszpanii dni wolne od pracy to Wielki Czwartek i Wielki
Piątek, w Katalonii wygląda to nieco inaczej. Wielki Czwartek jest normalnym
dniem, natomiast to poniedziałek po Wielkanocy również jest świętem. Nazywany
Lunes de Pascua (Poniedziałek Wielkanocny) lub Mona de Pascua (Wielkanocna
Mona). Nie ma on jednak nic wspólnego ze znanym nam Śmigusem Dyngusem i
polewaniem się wodą. Mona to słodki poczęstunek w postaci ciasta i otaczających
go czekoladowych figur, które według tradycji właśnie w poniedziałek rodzice
chrzestni wręczają swoim chrześniakom. Już kilka tygodni wcześniej sklepy,
supermarkety i piekarnie wypełniane są przeróżnie udekorowanymi słodkościami.
W
okresie Wielkanocy do Hiszpanii zjeżdża wielu turystów, aby podziwiać religijne
procesje i hiszpańskie tradycje, nie wybierają jednak w tym celu Barcelony,
ponieważ tak, jak wspominałam, tutaj tego nie znajdą. Wychodząc na ulicę nie
czułam nawet jakiejś wyjątkowej atmosfery, oprócz mnóstwa kolorowych ciast
pachnących zza szyb piekarni. Mnie to wcale nie przeszkadza, nie przepadam za
tłumami, w których ciężko się poruszyć i w swoim życiu miałam już okazję
podziwiać hiszpańską Wielkanoc, także w tym roku wolałam uniknąć tego zgiełku
wychodząc na spacer z małym dzieckiem. Został nam ostatni wolny dzień, który
możemy spędzić całą trójką. Alex niestety w tym roku nie zje jeszcze swojej
Mony, dlatego pomóc mu mogą rodzice… ;)
Tak
właśnie wyglądała Wielkanoc w naszym wykonaniu. Nie były to jakoś wyjątkowo
upamiętnione dni. Cieszymy się przede wszystkim długim weekendem w rodzinnym
gronie, kiedy możemy spacerować całą trójką, a tata ma wolne od pracy.
A
Wam jak minęły te świąteczne dni? Jakie tradycje celebrujecie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz