piątek, 10 marca 2017

Być w związku z Hiszpanem





O różnicach w kulturze hiszpańskiej i polskiej można by mówić godzinami. Od mentalności i sposobu życia, poprzez język, a kończąc na tradycjach i świętach. Jaki wpływ mają różnice te na związek Polki z Hiszpanem? Jak wygląda relacja między ludźmi z tak odległych krajów, a jak postrzegają ją inni? I czy taki związek jest na dłuższą metę w ogóle możliwy? 

W Hiszpanii zakochałam się lata temu, kiedy to pierwszy raz miałam okazję zwiedzić ten piękny kraj. Ale czy wtedy wiedziałam, że za kilkanaście lat sama będąc jego mieszkanką założę rodzinę z energicznym Katalończykiem? Powiadają, że miłość ponoć nie wybiera ;)

Czy różnice w rodzimych kulturach każdego z nas oraz sposób, w jaki zostaliśmy wychowani my sami mają wpływ na nasze codziennie życie? Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nigdy. Ktoś powie, że zależy to jedynie od typu osoby jaką jesteśmy i jest w tym dużo prawdy, ale uważam, że to kim jesteśmy w dużym stopniu bierze się z kultury w jakiej się wychowujemy. 

Zacznę od błahostki, jaką są godziny oraz forma posiłków, a dokładnie kolacja. W Barcelonie kolację serwuje się o 21.30-22, a czasami i później. W Polsce większość ludzi ostatni syty posiłek spożywa między 18 a 20. Mój partner nie mógł przywyknąć do tego, że jem „tak wcześnie”, czy też do faktu, że w wielu warszawskich restauracjach nie sposób było dostać ciepłe danie po godzinie 22. Moja kolacja składa się zazwyczaj z kubka herbaty i zwykłej kanapki. Wolę nie opychać się na noc. Alberto przyzwyczajony jest do typowego tu pełnego talerza z wielkim kawałem mięsa, bagietką, czy frytkami i butelką wina na stole. Niby taka drobnostka, ale kolację często szykujemy po prostu osobno. Ja pozostałam przy swojej herbacie i kromce chleba. Wolę nie myśleć, jak wyglądałabym po paru tygodniach „hiszpańskiej diety”. 

Urlop macierzyński to kolejna z różnic. Alberto przekonany był, że po 3-4 miesiącach zacznę pracować. Urlop macierzyński, bowiem trwa tutaj tak krótki okres czasu. Ja za to, opierając swoje poglądy na doświadczeniach wielu znanych mi mam, nie wyobrażałam sobie zostawić dziecka nie wcześniej niż po roku. Uwierzcie, że był on w niezłym szoku, kiedy dowiedział się, że wiele kobiet w Polsce ma prawo do tak długiego urlopu. Ostatecznie po wielu rozmowach doszliśmy do porozumienia i w tej kwestii.

W Hiszpanii spora część życia toczy się na zewnątrz. Barcelończycy dużo rzadziej zapraszają się wzajemnie do swoich domów. Wszelkie urodziny, imieniny, wesela, chrzty czy inne celebracje znajomych mojego partnera odbywają się w wynajmowanych lokalach. Ja przyzwyczajona jestem bardziej do tzw. „domówek”. Pamiętam, jak śmiał się Alberto, gdy kupę czasu temu mówiłam, że przed wyjściem wpadnie do nas paru znajomych na tzw. „bifora”. Tutaj owy „bifor” to zwykłe wyjście do baru i kupno paru drinków, a polewanie wódki do kieliszków jest niesłychaną nowością.

„Daj na luz” – słyszę czasami od Alberto. Zauważyłam, że do wszystkiego podchodzi on ze stoickim spokojem i z powszechnie znanym hiszpańskim luzem. Ja mam w zwyczaju stresować się i analizować każdy szczegół głupiej drobnostki. Widzę to, gdy czasami żartujemy na temat wychowania Alexa – kiedy pierwsze imprezy, kiedy pierwsze dziewczyny, co będzie a czego nie będzie mu wolno. Alberto kwituje wtedy jednym krótkim zdaniem „Ach ta wasza polska mentalność”. Mówi to oczywiście w formie żartu, a ja zastanawiam się na ile to polska mentalność, a na ile sposób wychowania, choć też w końcu polski.
 
 Teraz trochę bardziej żartobliwie. Pamiętam twarz Alberto pod tytułem „Are you serious?”, kiedy powiedziałam mu, że w Polsce istnieje tradycja zwracania się do teściów Mamo i Tato. Z jego miny wywnioskowałam, że w Hiszpanii takiej tradycji nie ma (może gdzieś znajdzie się jakiś wyjątek, jak mówi). Innym zaskoczeniem było dla niego przyjmowanie nazwiska męża. Poczuł się wręcz dumny, gdy powiedziałam, że chcę przyjąć jego nazwisko, co dla mnie było zupełnie normalne. W Hiszpanii nie ma takiego zwyczaju. Rodzice Alberto mają dwa różne nazwiska. 
 
Tradycje. Tutaj mogłabym rozpisać się o wszelkiego rodzaju świętach: Boże Narodzenie, Wielkanoc, innych ważnych dniach: wesela, Komunie Święte, chrzty. W Barcelonie tradycje znacząco różnią się od naszych polskich. Sęk w tym, aby znaleźć złoty środek. W naszym przypadku wygląda to tak, że albo łączymy tradycje z obu krajów albo wybieramy „po jakiemu” w tym roku obchodzimy, np. Wigilię, a co za tym idzie za rok robimy odwrotnie. 

Jedną z cech nas różniących jest otwartość i bezpośredniość. Mówi się, że tacy są właśnie Hiszpanie, ale na pewno w dużym stopniu zależy też to od charakteru danej osoby. Zauważyłam jednak nieraz, że zarówno Alberto, jak i jego przyjaciele/znajomi/rodzina wyrażają swoje uczucia w bardzo bezpośredni sposób i te pozytywne, i te negatywne. Coś im się nie podoba? Zaraz mówią o tym głośno. Ktoś zrobił coś nie tak? Nie pozwól by o tym nie wiedział. Ja raczej jestem typem osoby, która czasami woli coś przemilczeć.  

A jak widzą nasz związek inni? Często pytają, czy różnice kulturowe, różnice w wychowaniu, czy w stylu życia nie mają negatywnego wpływu na nasze codziennie życie. Mimo wszystkich przykładów, które podałam wyżej odpowiedź brzmi: nie. Są to błahostki, które w wirze codziennych spraw znikają niezauważone. Kompromis. To przepis na udany związek, i to nie tylko ludzi dwóch różnych nacji. Gdy nie zgadzamy się w czymś, co ma podłoże w kulturze któregoś z obu krajów, staramy się znaleźć rozwiązanie, które możliwe najmocniej zadowoli nas oboje.  

Na sam koniec zostawiłam ulubione zdanie, zwłaszcza tych niepytanych i mało znających nas ludzi – Hiszpan? To na pewno musi być typowy latynoski lowelas. Bawi mnie to i przestałam zwyczajnie reagować na komentarze typu: „Wszyscy Hiszpanie zdradzają”, „Oni mają we krwi flirt”, „Dla nich liczy się tylko seks” i wiele, wiele innych. Na całe szczęście, ja o takie sprawy w moim związku nie muszę się martwić.

                A na Was, na tych, którzy również żyją w związku z obcokrajowcem, jaki wpływ mają różnice kulturowe? A może żaden? A reszta z Was jak postrzega takie relacje?

34 komentarze:

  1. Według mnie kolor skóry, rasa, religia i narodowość nie powinny mieć wpływu na miłość i relacje ludzi. To z kim się wiążemy zależy tylko od nas samych.

    Pozdrawiam.
    Paula z bloga youngbabymumie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha usmialam sie czytajac, naprawde. Czuje sie tak jakbym czytala dokladnie o moim zwiazku z Hiszpanem :) pozdrawiam i zycze duzo cierpliwosci,mi chyba tego najczesciej brakuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas, jeśli komuś brakuje cierpliwości, to prędzej Alberto :D
      Dziękuję i również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Cierpliwość i kompromis to przepis na udany związek w większości konfiguracji. Kwestia pochodzenia różnic na pewno ma znaczenie ale zawsze trzeba je rozpracować i przegadać jak sama piszesz. Obserwowałam andaluzyjskie małżeństwa i wiem, ze nie chciałabym być zona tudzież partnerka standardowego południowego Hiszpana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem partnerka andaluzyjczyka;) noe moge narzekac gdyz trafilamna egzemplarz naprawde wyjatkowy;-)

      Usuń
    2. Ja tak samo, jestem żoną andaluzyjczyka i nie narzekam.
      A z ciekawości, co jest takiego w Andaluzyjskich małżeństwach że nie chciałabyś? Pytam naprawdę z czystej babskie ciekawości ;)

      Usuń
  4. Zupelnie jak moj zwiazek! :) polka z pol hispzanem pol brytyjczykiem:) poznali sie w Anglii i podrozujemy troszke :) zapraszam tez do mnie na bloga ! patventure.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Bzdura tutaj nie chodzi o to czy Hiszpan,czy Francuz,czy Polak.... Tutaj chodzi o człowieka i jego zasady. Kompromis w każdym związku jest ważny i nie zależy to od kraju pochodzenia twojego partnera. Jestem żobą Hiszpana od 10 lat, byłam w długich związkach z Polakiem,Niemcem ale i również andaluzyjczykiem ;) i nie widzę żadnej różnicy! Nasz związek z drugim człowiekiem zależy tylko i wyłącznie od nas samych nie od koloru skóry, pochodzenia czy innych kultur ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałaś trafić na dziwnie podobnych ludzi, skoro cztery nacje i nie widziałaś żadnej różnicy. Zależy w pewnym stopniu od człowieka, ale na kształtowanie się naszego charakteru ma wpływ kultura, w której się wychowujemy i jest to niezaprzeczalny fakt. P. S. Godziny posiłków, zmiany nazwiska itd.nie są bzdurą, to są czyste fakty, które różnią nasze kraje :)

      Usuń
    2. Jak wcześniej napisałam, tu nie chodzi o to skąd twój partner pochodzi. Tu chodzi o to jakim jest członkiem. Jeżeli będziemy się trzymać starych polskich stereotypów nigdy tego nie zrozumiemy ;) zawsze jadłam kolację po 21 nawet mieszkając w Pl ze względu na moje godziny pracy, nazwisko?? Hhhh posiadam dużo koleżanek w pl i one polślubie nie zmieniały swojego nazwiska wręcz przeciwnie dodawaly nazwisko męża do swojego ;) taki nowy trend. Co do posiłków ani w Andaluzji ani w centrum kraju nie zauważyłam żeby Hiszpanie wciagali na kolację frytki.....wręcz przeciwnie są to posiłki lekko strawne typu sałatki,ryby, owoce... Jest to uwarunkowane klimatem. Nikt o zdrowych zmysłach nie ;wciągnie; chuleton przy 30 stopniach! U nas obchodzi się świeta Bożego Narodzenia po polsku z hiszpańskim akcentem. Mój mąż uwielbia kuchnię polską a jak spędzamy wakacje w pl zawsze jemy poza domem i nigdy nie spotkałam się z tym żebym o 21-22 nie mogła zjeść kolacji w żadnej restauracji pomimo tego że moje miasto jest mniejsze niż Warszawa

      Usuń
    3. Nie zgodzę się. Na to jacy jesteśmy, tak pisałam wcześniej, ma duży wpływ kultura, w której się wychowujemy i społeczeństwo. Naturalnym jest, że różne nacje różnią się od siebie i istnieją różnice kulturowe. Oczywiście od każdej reguły istnieje wyjątek.
      1. W moim domu kolację jadło się między 19 a 20.
      2. JA chcę zmienić nazwisko, powtarzam JA, a dla mojego partnera było to zaskoczeniem, bo w Hiszpanii nie ma takiego zwyczaju (nigdy się on z tym nie spotkał).
      3. Mój partner lubi na kolację zjeść mięso. Jedząc z jego znajomymi baaardzo rzadko zauważyłam, żeby na drugie danie zamawiał ktoś sałatkę.
      4. Święta to indywidualna sprawa każdego. Wspomniałam jedynie, że tradycje są inne.
      5. Mój partner kilka razy spotkał się z tym, że w Warszawie po 22 nie serwowali ciepłych dań i zrezygnował z poszukiwań.
      Myślę jednak, że nie do końca zrozumiałaś post. Ja nie pytam w nim, czy ktoś się zgadza, że wymienione przeze mnie aspekty są prawdziwe, ponieważ są - W MOIM ZWIĄZKU. Opisałam jak kilka różnic wpływa na NASZE życie. Nie każdy musi się z tym utożsamiać. Stąd pytanie na koniec postu, czy na związki innych różnice kulturowe mają jakiś wpływ. I przepraszam, ale nie możesz wmówić mi, że człowiek z każdego kraju jest taki sam, tak samo wychowany, ma takie same tradycje i zwyczaje czy tę samą kulturę. A jakakolwiek książą z zakresu psychologii powie Ci o tym, że kultura, w której się wychowujemy, ma wpływ na kształtowanie się naszego charakteru.

      Usuń
  6. Ja jestem żona marokańczyka. ZApewne dotyczy nas w wiele podobnych różnic mniejszych jak i większych wynikających tradycji i kultury Ale najważniejsze jest ogólnie podejście do.życia A te właśnie zależy od.człowieka i jego osobowości

    OdpowiedzUsuń
  7. To mój katalonczyk bardzo sobie akurat chwali polskie godziny jedzenia, zawsze wszystkim opowiada o której i jakie je kolacje i jak cudownie to wpływa na jego figurę ;P
    Poza tym jakichś większych różnic nie widzę, czerpiemy z obydwu kultur co nam pasuje, czyli faktycznie, taki kompromis.
    Mamy dwoje dzieci, trzecie w drodze, więc mix się zdecydowanie sprawdza :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kompromis sprawdza się w każdym związku. Grunt to dojść do porozumienia i tak jak mówisz, trochę z tego, trochę z tamtego :D

      Usuń
  8. Trafny artykul. Moj zwiazek z katalonczykiem trwa juz 8 lat i dwoje dzieci :) I fakt, na poczatku troche nas kosztowalo dotarcie sie. Ale dopiero z nim czuje, ze znalazlam "mi media naranja" i dopiero z nim rozumiem sie vez slow i mamy identyczne poglady na rozne zyciowe sprawy. Z polakami jakos sie nie dogadywalam... Dlatego uwazam, ze taki mix jest godny polecenia ;))

    OdpowiedzUsuń
  9. Mój narzeczony to także katalonczyk, zgadzam się w 100% i mimo wszystko uważam że charaktery Polacy i Hiszpanie to mają podobbe.

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam Wszystkie Panie!!! Ja jestem po ślubie z Hiszpanem 25 lat i jak wszystkie małżeństwa bywało gorzej bywało lepiej ale po tylu latach doszłam do wniosku że nie mogłam trafić lepiej.....Co do wszystkich różnic kulturowych nawyków i przyzwczajeñ wszystkiego się dociera z czasem..... Ja zawsze jem obiad koło 13 a kolację koło 19 i nikomu to nie przeszkadza..
    Mam moje nazwisko narodowość poslska i tak zostanie,moje córki mówią po polsku latają co parę miesięcy do Babci i wszystkgo jest ok....A więc zależy od ciebie jak sobie zorganizujesz życie.... Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny post! Buziaki z Zurychu! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja też wyszłam za Hiszpana i spotykam się z podobnymi różnicami kulturowymi. Myślę, że czasem to są właśnie błachostki, a czasem są one takim pryzmatem przez który widać głębiej ukryte wartości. Dam przykład Świąt i Wigilii. W rodzinie mojego męża kilka razy padło pytanie 'to co w tym roku robimy na kolację wiligiljną'? U nich to kolejna 'fiesta', nie różniąca się zbyt wiele od jakichś urodzin, chrzcin czy innej okazji. Wspólny posiłek, wino, itp. A dla mnie Wigilia to niepowtarzalny dzień w roku. No przecież nikt by nie pomyślał żeby zaserwować kutię na urodziny w lipcu co nie? Może rzeczywiście my Polacy czasem jesteśmy tacy bardzo przywiązani do zasad... a u nich jest relaks i spoko, będzie zabawa, będzie ok. Nawet jak zrobimy na Wigilię 'tortilla de patatas' bo nic innego nam się nie chciało :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, u nich stawia się na relaks :D Ale tak, jak mówisz, myślę, że fajnie się wzajemnie dopełniamy w tych naszych hiszpańsko-polskich związkach :)

      Usuń
  13. Cześć dziewczyny. Przyjechałam ostatnio do Portugalii z dziećmi. Zastanawiam się nad zbudowanie tu sobie nowego życia. Ostatnio usłyszałam ze o ile można szybko wyjść za Portugalczyk to tak samo szybko Portugalczyk może się z tobą rozwieść. Ze ogólnie nie przywiązuje on takiej wagi do małżeństwa bo zawsze przecież można się rozwieść. Trochę to mnie zbiło z tropu bo chyba najbardziej potrzebuje poczucia bezpieczeństwa. Czytając jednak wasza komentarze mam nadzieje ze może jednak tak źle nie jest. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, o Hiszpanach też mówi się podobnie - zdradzają, nie szanują małżeństwa itp. A wiesz, kto najczęściej tak mówi? Ci, którzy nie mają z nimi nawet styczności. Gdybyśmy miały przejmować się każdym stereotypem, to byśmy były same do końca życia :D Polak też może Cię zdradzić i łatwo się rozwieść. Nie patrz na narodowość, a na człowieka.

      Usuń
    2. Zgadzam się w 100%. Różnice kulturowe to jedna sprawa i z czasem niektóre się zacierają, a niektóre pozostają. Mój mąż i ja również jemy "dwie" kolacje, bo żadne z nas nie chce rezygnować ze swoim przyzwyczajeń i nie ma z tym żadnego problemu. A co do tego, że ktoś jest jakiś, bo jest z danego kraju - nie, to tylko stereotypy. Ja uważam, że najważniejsze jest to, jaki jest dany człowiek, a tak na marginesie to międzynarodowe związki bardzo wzbogacają, bo zawsze uczymy się czegoś nie tylko o tej drugiej stronie, ale i o sobie. Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Niestety to nie jest żaden stereotyp. Kultura i społeczeństwo, w którym się wychowujemy ma duży wpływ na to, jakimi jesteśmy ludźmi. Na nasz charakter ma wpływ wiele czynników i właśnie kultura jest jednym z nich. Nie zawsze muszą to być drastyczne różnice, ale jednak same stereotypy nie biorą się znikąd :) Pozdrawiam!

      Usuń
    4. Z jednej strony oczywiście, kultura i społeczeństwo mają na nas wpływ, z drugiej, na szczęście mamy wolność, by wybrać, czy chcemy być stereotypowi, czy nie. Gdyby tak nie było i gdybyśmy nie mieli żadnej szansy na zmianę naszych przyzwyczajeń czy charakteru, bylibyśmy niewolnikami naszej własnej kultury (niezależnie od kraju), a tak nie jest (a przynajmniej ja to wierzę :), choć nie jest to łatwe zadanie, to fakt!

      Usuń
  14. Świetny post! U mnie jest jeszcze bardziej egzotycznie, bowiem mój partner jest Nigeryjczykiem, a poznaliśmy się w UK.
    Różnice kulturowe są i to spore.
    Choćby taka błahostka, jak płacenie np. w sklepie. Początkowo dla mnie kosmos- gdziekolwiek razem nie poszliśmy, nie mogłam za nic zapłacić. I nie miało znaczenia, czy było to wyjście do restauracji, do baru na drinka, czy zakupy w Tesco, za nic nie płaciłam. Dla nich jest to normalna sprawa- to mężczyzna jest odpowiedzialny za kobietę i rodzinę, a sytuacja w której kobieta chce zapłacić rachunek jest dla niego bardzo niekomfortowa.
    Święta wyglądają u nas dosyć specyficznie, bo z racji tego, że mieszkamy w Anglii Boże Narodzenie obchodziliśmy w prawie angielskim stylu, czyli tradycyjny roast, hats&crackers, etc., ale każde z nas uparcie chciało dodać coś od siebie, tak więc przygotowaliśmy również polsko-nigeryjską Wigilię.
    Kolejną sporą różnicą jest jedzenie. I tak jak ja nigeryjskiego jedzenia raczej nie zjem, bo jest dla mnie zbyt pikantne, tak mój facet lubi to co gotuję, z tym że ukradkiem je doprawia chilli ;) a ja udaję, że tego nie widzę.
    Śluby, rocznice, komunie, chrzty i tym podobne uroczystości to zupełnie inna bajka. Nie do końca wiem, czym kierują się w ustalaniu liczby gości, ale generalnie poza rodziną zapraszają przyjaciół, znajomych, itp. Normalnym jest np. zaproszenie kogoś dzień wcześniej, albo sytuacja w której daleki kuzyn bez słowa przyprowadzi dziewczynę ;)
    Chyba po prostu wszystko jest na większym luzie, a im więcej gości tym lepsza zabawa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To faktycznie duże różnice. Mają one na pewno większy wpływ na codzienne życie, niż te, które opisałam ja. Ale jak widać w prawdziwej miłości wszystko jest możliwe :)

      Usuń
  15. Również mieszkam w Hiszpanii. W tym kraju mieszkam już 11 lat i przez 9 lat bylem w związku z Hiszpanka przez 9 lat. Różnice owszem są, ale przede wszystkim wynikające z tego kto w jakim środowisku dorastał, nie tyle chodzi mu tutaj o kulturę, co raczej np. czy kogoś wychowała samotna matka, czy ktoś dorastał w pełnej rodzinie. Czy ktoś musiał pracować od małego a komuś wszystko było podane na tacy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ma to też duży wpływ na to, jakimi osobami jesteśmy, aczkolwiek kultura, w której dorastamy, a co za tym idzie kraj, również ma na to wpływ.

      Usuń
  16. Ciężko jest znaleźć dobrze dopasowaną parę nawet pochodząca z jednego kraju. zawsze trzeba iść na kompromisy i docierać się powoli. Tym bardziej podziwiam, że udało się wam stworzyć udany związek mimo tak wielu różnic. pewnie to kwestia charakteru, chyba jednak nie każdej parze by to wyszło. No i miłość przede wszystkim :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie niejednej parze niestety na dłuższą metę się nie udało, dlatego kompromis to przepis na udany związek :)

      Usuń
  17. Tyle różnic, tyle kontrastów a jednak łączy was niesamowita więź. I jak ty nie wierzyć w prawdziwą miłość :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Generalnie tylko od ludzi będących w takim multi kulti związku zależy, czy będą w stanie pokonać dzielące ich różnice. Na szczęście między nami a Hiszpanami nie ma jakiś gigantycznych różnic, nie do przeskoczenia, o czym sama piszesz. Czasami dochodzi do zabawnych sytuacji, czasami do kłótni, ale jak ludzie się kochają, to potrafią to przejść i iść dalej.

    OdpowiedzUsuń