Większość
dzieci lubi zasypiać przytulona do rodziców. Czują się wtedy bezpiecznie. Każde
z nich ma jednak inne nocne rytuały. Jedno zaśnie kołysane w ramionach, drugie
jedynie przy piersi mamy, a jeszcze inne w rytm bujającego je wózka. Jest to
oczywiście kwestia przyzwyczajenia oraz wyuczenia u dzieci takich nawyków przez
samych rodziców, którzy na pewno doskonale wiedzą, jak ciężko jest z nimi
później zerwać zwłaszcza, gdy przeciągają oni pewne zachowania, co prowadzi jedynie
do ich głębszego utrwalenia.
Nauka samodzielnego
zasypiania nie jest łatwa dla żadnego malucha. Nie potrafi on, bowiem jeszcze
zrozumieć, że rano, gdy tylko się obudzi, znowu zobaczy uśmiechniętych rodziców. Może
dojść do tego, iż zasypianie będzie kojarzył on z czymś nieprzyjemnym i
stresującym. Nie jestem zwolennikiem metody samodzielnego zasypiania poprzez wypłakanie
się i ostatecznie zapadnięcie w sen ze zmęczenia. Alex co noc zasypia w moich
ramionach karmiony piersią, po czym odkładany jest do łóżeczka. Zdarza się
oczywiście, że po krótkim czasie wybudza się i domaga kołysania, więc tak też
właśnie robię. Nie pozwalam, aby zanosił się z płaczu w łóżeczku, czekając aż
padnie ze zmęczenia. Na pewno pojawią się rodzice, którzy skrytykują uleganie
dziecku i przyzwyczajanie go do noszenia, ja jednak uważam, że metoda
polegająca na układaniu dziecka do snu i wychodzeniu z pokoju nawet słysząc
jego płacz, może negatywnie wpłynąć na psychikę i emocje maluszka. Niemowlę musi
czuć, że rodzice się o niego troszczą oraz, że reagują na jego nieszczęście.
Maluch powinien
zasypiać zrelaksowany i spokojny, tak by sen był czasem prawdziwej i pełnej
regeneracji, a nie będzie to możliwe, gdy zostanie pozostawiony sam sobie, by w
końcu usnąć z wyczerpania w obliczu braku odzewu na rozpaczliwe wołanie o
pomoc. Konsekwencją tego mogą być zakłócenia snu – częste wybudzanie się w nocy,
płytki i niespokojny sen. Metoda uczenia dziecka samodzielnego zasypiania,
która wywołuje u niego strach, często prowadzi do wydłużenia procesu dochodzenia
do samodzielnego, aczkolwiek spokojnego usypiania. Jeszcze przyjdzie czas na
to, aby Twoje dziecko zasnęło samo bez towarzyszących temu rozpaczliwych
krzyków. Do wszystkiego można maluszka przyzwyczaić, jednak trzeba robić to
przede wszystkim stopniowo, obserwując go i w razie potrzeby kojąc jego żal.
W Internecie
natknęłam się na list napisany przez blogerkę Imogen O’Reilly, przedstawiony z perspektywy
usypianego dziecka, którego rodzice stosują kontrowersyjną metodę wypłakiwania się. List chwyta za serce,
a po przeczytaniu go, myślisz: „Nigdy nie pozwolę, żeby moje maleństwo płakało
rozpaczliwie prosząc w ten sposób, żebym je przytuliła!”. A tak było przynajmniej w moim przypadku. Oceńcie
same!
Kochana Mamo, jestem
zdezorientowana.
Byłam przyzwyczajona do tego, że śpię w Twoich ciepłych i delikatnych ramionach. Każdej nocy zasypiałam wystarczająco blisko, aby słyszeć bicie Twojego serca i wystarczająco blisko, aby czuć Twój słodki zapach. Spoglądałam na Twoją piękną twarz i czułam się kochana i mogłam spokojnie usnąć. Kiedy się budziłam, bo miałam pusty brzuszek albo zimne stópki, Ty już byłaś przy mnie i wkrótce zasypiałam ponownie.
Ale w tym tygodniu było inaczej. Przykrywałaś mnie w kołysce, dawałaś całusa na dobranoc, wyłączałaś światło i wychodziłaś z pokoju. Na początku byłam zdezorientowana i zastanawiałam się, gdzie jesteś. Wpadłam w panikę i zaczęłam płakać, ale Ty nie przychodziłaś! Byłam taka smutna. Potrzebowałam Cię tak bardzo. Nigdy nie wiedziałam, że mogę tak się czuć. Czemu mnie zostawiłaś?
W końcu wróciłaś! Och, jaka szczęśliwa i radosna wtedy byłam! Myślałam, że opuściłaś mnie na zawsze. Wyciągnęłam do Ciebie rączki, ale Ty nie chciałaś mnie podnieść. Nawet nie spojrzałaś mi w oczy. Powiedziałaś tylko: "Cichutko, teraz jest noc" i znów wyszłaś z pokoju. I tak było każdego dnia. Płakałam za Tobą, po jakimś czasie przychodziłaś, ale nie brałaś mnie w ramiona. Nie miałam już siły płakać i bolało mnie z tego wszystkiego gardło. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego do mnie nie przychodzisz.
Po kilku dniach, które trwały dla mnie wieczność, jakoś zaczęłam dawać radę. Nie przychodziłaś, gdy płakałam. A gdy jakimś cudem pojawiałaś się w moim pokoju, to nie brałaś mnie w ramiona. Nie miałam już siły. Nie rozumiem tego mamo. Rano, kiedy do mnie przychodzisz, bierzesz mnie w ramiona i całujesz. Dajesz mi jeść, kiedy jestem głodna. Wiesz dokładnie, kiedy chcę być tulona i całowana. Mówisz mi "Kocham Cię" dokładnie wtedy, gdy chcę to usłyszeć. Kiedy Cię potrzebuję, jesteś przy mnie. Ale nie robisz tego nocą. Nocą, gdy jest ciemno i cicho, a moja lampka nie świeci, nie ma Cię przy mnie. Wiem, że jesteś zmęczona, ale tak bardzo chcę być wtedy z Tobą. Kocham Cię, a nie ma Cię przy mnie.
Teraz, nocą, jestem już cicho. Jednak wciąż za Tobą tęsknię.
Byłam przyzwyczajona do tego, że śpię w Twoich ciepłych i delikatnych ramionach. Każdej nocy zasypiałam wystarczająco blisko, aby słyszeć bicie Twojego serca i wystarczająco blisko, aby czuć Twój słodki zapach. Spoglądałam na Twoją piękną twarz i czułam się kochana i mogłam spokojnie usnąć. Kiedy się budziłam, bo miałam pusty brzuszek albo zimne stópki, Ty już byłaś przy mnie i wkrótce zasypiałam ponownie.
Ale w tym tygodniu było inaczej. Przykrywałaś mnie w kołysce, dawałaś całusa na dobranoc, wyłączałaś światło i wychodziłaś z pokoju. Na początku byłam zdezorientowana i zastanawiałam się, gdzie jesteś. Wpadłam w panikę i zaczęłam płakać, ale Ty nie przychodziłaś! Byłam taka smutna. Potrzebowałam Cię tak bardzo. Nigdy nie wiedziałam, że mogę tak się czuć. Czemu mnie zostawiłaś?
W końcu wróciłaś! Och, jaka szczęśliwa i radosna wtedy byłam! Myślałam, że opuściłaś mnie na zawsze. Wyciągnęłam do Ciebie rączki, ale Ty nie chciałaś mnie podnieść. Nawet nie spojrzałaś mi w oczy. Powiedziałaś tylko: "Cichutko, teraz jest noc" i znów wyszłaś z pokoju. I tak było każdego dnia. Płakałam za Tobą, po jakimś czasie przychodziłaś, ale nie brałaś mnie w ramiona. Nie miałam już siły płakać i bolało mnie z tego wszystkiego gardło. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego do mnie nie przychodzisz.
Po kilku dniach, które trwały dla mnie wieczność, jakoś zaczęłam dawać radę. Nie przychodziłaś, gdy płakałam. A gdy jakimś cudem pojawiałaś się w moim pokoju, to nie brałaś mnie w ramiona. Nie miałam już siły. Nie rozumiem tego mamo. Rano, kiedy do mnie przychodzisz, bierzesz mnie w ramiona i całujesz. Dajesz mi jeść, kiedy jestem głodna. Wiesz dokładnie, kiedy chcę być tulona i całowana. Mówisz mi "Kocham Cię" dokładnie wtedy, gdy chcę to usłyszeć. Kiedy Cię potrzebuję, jesteś przy mnie. Ale nie robisz tego nocą. Nocą, gdy jest ciemno i cicho, a moja lampka nie świeci, nie ma Cię przy mnie. Wiem, że jesteś zmęczona, ale tak bardzo chcę być wtedy z Tobą. Kocham Cię, a nie ma Cię przy mnie.
Teraz, nocą, jestem już cicho. Jednak wciąż za Tobą tęsknię.
A Ty, jesteś
zwolenniczką opisanej metody uczenia się samodzielnego zasypiania?
źródło listu: babyonline.pl
Fajny pomysł na bloga ;)
OdpowiedzUsuńCiekawie piszesz :)
interesujący post, nie mam jeszcze niecka ale zapamiętam rady :) www.aleksandraciszewska.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBardzo przydał mi się ten post :) Dopiero wkroczyłam w życie mamy :) Super post! Pozdrawiam i Obserwuję 😘
OdpowiedzUsuńDlatego nigdy nie zostawiam swoich dzieci do wypłakania ...ani sześciolatka , ani 15 - miesięcznej Zuzy
OdpowiedzUsuńBardzo fajny post! Co prawda nim zostanę mamą, upłynie minimum kilka lat, ale cieszę się, że będę miała gdzie zajrzeć ;)
OdpowiedzUsuńhttps://annemcosplay.blogspot.com/
Ja jak byłam mała kiedy mama już mnie odkładała do łóżka bo myślała że zasnęła zaczynałam płakać 😂😂
OdpowiedzUsuńu nas jest podobnie! mała jje przed 20 i zaraz po tym zasypia na żonie, po czym przenosimy ja do łóżexzka. A co na to inni? Mam to gdzieś:)
OdpowiedzUsuńDo posiadania dziecka mi jeszcze daleko, ale szkolić zawsze jest się warto wcześniej. Świetny blog, z niecierpliwością czekam na kolejne posty! :)
OdpowiedzUsuńja jako dziecko zawsze usypiałam z siostrą, po prostu spałyśmy razem.
OdpowiedzUsuńI w pokoju z rodzicami i to fakt, czułam się bezpieczna :)
Super post ! ;)
OdpowiedzUsuńwww.jestempiotreek.blogspot.com :)
super pomysł na blog! zdjęcia są przeurocze a rady postaram się zapamiętać na przyszłość :)) www.julliexy.blogspot.com
OdpowiedzUsuńwiadomo, że z rodzicami najlepiej, ale nic tak nie przekonało mnie do spania samej jak łóżko piętrowe :)
OdpowiedzUsuńhttp://milleremilia.blogspot.com/2016/11/claresa.html
Super post. Prawda znana jak świat że dziecko uwielbia zasypiac z rodzicami bo czuje się bezpiecznie
OdpowiedzUsuńna temat dzieci się nie wypowiem, bo swoich jeszcze nie mam, ale z doświadczenia też lubię zasypiać przytulona bądź przytulana przed/do kogoś. ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie.
http://poprostumadusia.blogspot.com/
Ja uwielbiam sie przytulac do mojego chłopaka, to również daje poczucie bezpieczeństwa :)
OdpowiedzUsuńMój synek raz zasypia sam pijąc mleczko a raz jest tak hałaśliwy że muszę go ululać także zależy od nastroju :) fajny blog zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńwww.malyokruszek.blogspot.com