Opinie na temat karmienia są
bardzo różnorodne. Ile matek, tyle opinii. Dzielą się one jednak na
poszczególne grupy:
- Matki, które nie akceptują w żadnym wypadku podawania dziecku butelki z tym przecież sztucznym i niezdrowym mlekiem.
- Matki (nazywane przez pierwszą z grup wygodnickimi), które od samego początku decydują się na karmienie mlekiem modyfikowanym.
- Matki, które chcą karmić piersią, jednak z wielu powodów niezależnych od nich, ostatecznie muszą przerzucić się na butelkę. Niektóre z nich podchodzą do tego ze spokojem: Próbowałam, nie udało się, trudno. Inne natomiast obwiniają się (całkiem niepotrzebnie) i nie mogą się z tym pogodzić.
- Matki stosujące tak zwaną mieszkankę – mleko z piersi i dokarmianie mlekiem z butelki.
Ja należę do ostatniej grupy –
matek karmiących piersią, jednak niekrytykujących zawzięcie innych kobiet i
tego, w jaki sposób odżywiają swoje dziecko. Oczywiście czytamy o tym, jak
ważne jest mleko matki dla rozwoju malucha, o jego bogatym składzie
pokrywającym zapotrzebowanie organizmu niemowlaka. Ale także o samej bliskości
i kontakcie z ciałem matki, dziecko, bowiem przy piersi często się uspokaja, ma
poczucie bezpieczeństwa. W końcu przez 9 miesięcy słyszało bicie właśnie
Twojego serca. Zgadzam się z tym i również z tego względu karmienie piersią było
dla mnie priorytetem, ale nie uważam, żeby dzidziuś karmiony mlekiem
modyfikowanym był mniej zdrowy, czy
otrzymywał z tego powodu mniej miłości.
Chyba każda matka karmiąca
piersią przyzna, że pierwsze tygodnie są przerażające, mówię tu konkretnie o
piekącym i rozdzierającym bólu brodawek przy każdym przystawianiu dziecka, a
tak przynajmniej było w moim przypadku. Stosowałam tutaj maść Purelan, która
koiła nieco ból. Jeszcze w samym szpitalu dopadł mnie moment załamania i
niemalże się poddałam. Ból był nie do zniesienia, a przy okazji Alex nie
potrafił dobrze złapać brodawki, co skutkowało tym, że jadł mniej, a częściej,
a ja dwóch pierwszych nocy nie przespałam w ogóle. Ostatecznie jednak, również
z pomocą przemiłych położnych oraz wsparciem psychicznym mojego partnera,
zebrałam w sobie wszystkie siły i przetrwałam. Warto zawsze próbować i walczyć. Jeśli chodzi o ból – znika on całkowicie po paru tygodniach. Gdyby karmienie piersią przynosiło
takie cierpienie przez cały czas, żadna z kobiet nie decydowałaby się przecież
na ten wybór.
Moje pierwsze pytanie zadane
lekarzowi dotyczyło oczywiście diety matki podczas karmienia piersią. Naczytałam się i
nasłuchałam, bowiem, czego to kobieta nie powinna w tym czasie jeść, a co
należałoby pochłaniać w nieskończoność. Bez soli, bez smażonego, bez tłuszczu,
bez przypraw. Słuchając rad miało się wrażenie, że karmiąca piersią kobieta nie
może jeść praktycznie niczego. Jakież było moje zaskoczenie, gdy lekarz
powiedział krótko i prosto – nie istnieje żadna specjalna dieta matki karmiącej
piersią. Jeść przede wszystkim zdrowo, co dobre jest przecież dla każdego
człowieka oraz ograniczyć napoje z kofeiną, bo chyba nie muszę wspominać o
zakazie spożywania alkoholu.
Alex obecnie karmiony jest tylko
piersią. Przez pewien czas martwiłam się, że mam niewystarczającą ilość
pokarmu, ponieważ zjadał bardzo szybko i po chwili bardzo płakał, założyłam
więc, że musi być nienajedzony. Lekarz jednak rozwiał moje wątpliwości. Póki
mały przybiera na wadze, a przybiera w ekspresowym tempie, nie ma się czym
martwić. Podkreślił, że jedno dziecko może zjeść tę samą ilość pokarmu w 10
minut, w czasie gdy innemu zajmie to godzinę, ale ostatecznie dzieci najedzone
będą tak samo. Póki Twoje dziecko przybiera prawidłowo na wadze, nie masz
powodów do obaw.
Nie potępiam żadnego ze sposobów
karmienia. Każda matka wie najlepiej, co dobre dla jej dziecka. Wybrałaś mleko
modyfikowane? Świetnie, masz prawo do własnej decyzji. Nie słuchaj krytyki
wszystkowiedzących kobiet, a najmniej zwłaszcza tych, które same nawet nie mają
dzieci. Chciałaś karmić piersią, jednak z niezależnych od Ciebie powodów nie
udało się? Nie martw się. Twoje dziecko rozwija się równie prawidłowo.
Najważniejsze, że próbowałaś. Musisz dokarmiać dziecko butelką? I co w tym
złego? Nie miałaś na to wpływu, więc nie masz sobie nic do zarzucenia. Póki
Twój maluch jest zdrowy i szczęśliwy, nie jest najważniejsze przecież, jakie
mleko dostaje.
Swietny post,ja za mloda jeszcze na dziecko ale moim zdaniem piers jest lepsza :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie!Darriskablogerka.blogspot.com